sobota, 15 września 2012

"Naj­podlej­szy z ludzi to ten, które­mu spełniły się wszys­tkie marzenia."

Evelyn Ophelia Barlow 

Wyobraź sobie, że cofasz się w czasie, by spotkać dziecko, o tych samych oczach, które Ty posiadasz, noszące takie samo imię i uśmiechające się w ten sam sposób. Wyobraź sobie, że pochylasz się nad nim, kładziesz dłoń na jego ramieniu i pytasz: 
"Kim będziesz w przyszłości, dziecko?"
A gdy ono odpowie Ci jednym słowem, czasem po krótkim namyśle, poczujesz  radość lub smutek. Radość, jeśli naprawdę stałeś się tym, kim miałeś być już od urodzenia. Smutek, gdy zdasz sobie sprawę, że nie tak miało się to wszystko potoczyć... 
***
Urodziła się dwudziestego ósmego lutego tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego trzeciego roku, niemal dziesięć minut przed północą. Zima była mroźna, a ulice zasypane gęstym śniegiem. Dumny Frank Barlow, detektyw policji w jednym z komisariatów Chicago, trzymał swoje drugie dziecko w rękach z wymownym uśmiechem na ustach. Obok niego na szpitalnym łóżku leżała Natalie, prosta sprzedawczyni z odzieżowego, trzymając za rękę zdziwionego trzyletniego Teddy'ego. Właśnie doczekał się młodszej siostry. 
Wychowała się na ulicach Chicago. Wiedziała, co to strach, wiedziała, co to radość. Jej rodzina była tak normalna, jak tylko to możliwe. I była za to wdzięczna, modliła się, by tak zostało. Nie potrzebowała żadnych rewelacji, nie dopuszczała do siebie myśli, że kiedyś być może to wszystko się posypie. Publiczna szkoła, szkółka niedzielna... Dorastała tak, jak każde amerykańskie dziecko na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych tamtego wieku. Aż nadszedł okres dojrzewania, dla wielu czas buntu, pijaństwa i poznawania prawdziwego "ja". Jej dotyczył tylko ten trzeci aspekt dorastania. Mniej więcej w wieku trzynastu lat odkryła, że potrafi śpiewać. Na początku tłumaczyła sobie, że to tylko jej wymysł, że nigdy nie będzie jak Whitney Houston, której piosenki leciały w jej pokoju na okrągło. Talent zauważyła nauczycielka muzyki i od razu zaproponowała jej miejsce w szkolnym chórze. 
 Nadszedł okres studiów. Prawdziwy egzamin z życia dla młodego człowieka, pora na obranie nowej ścieżki. W tamtym czasie również okres wielkiego boomu na młodziutkie wokalistki po szkołach muzycznych, niekoniecznie utalentowane, ale nieźle kręcące tyłkami. Dlatego po kilku nieprzespanych nocach podjęła najgorszą decyzję w swoim życiu. Złożyła papiery na socjologię. Tata niezbyt przejmował się tą decyzję, mama była bardzo zadowolona z dojrzałego wyboru córki, która wreszcie porzuciła dziecięce marzenia. A brat był pochłonięty przygotowaniami do ślubu. Niepotrzebnie, bo po ośmiu latach rozwiódł się z tą kobietą i przeprowadził się do San Francisco, by wieść mało konkretne życie z mężczyzną, który robi karierę jako sprzedawca używanych samochodów. Można i tak. 
Dwa lata samotnej tułaczki po świecie, zaraz po otrzymaniu dyplomu były wyczerpujące i niezbyt owocne. Nadal głównie na utrzymaniu rodziców, wędrowała od Nowego Jorku aż po Los Angeles, zahaczając raz o Londyn. Szukając swojego miejsca. W końcu koleżanka przemówiła jej do rozsądku, że dorabianie w butikach i wynajmowanie kawalerki od Meksykanina nie jest sposobem na życie. Poszła za jej radą i zaczęła szukać pracy.
Wylądowała w Las Vegas. Miasto hazardu, wiecznej zabawy, całonocnej gry. Seksu, alkoholu, wieczorów kawalerskich i bankructwa. Czy to miejsce, w którym można zacząć układać sobie życie? Co prawda, ma pracę. Śpiewa do kotleta i drinka w kasynie i hotelu. Jakby nie patrzeć - robi to, co od zawsze kochała. Dach nad głową też ma, bo zapłata wiąże się z ciasnym pokojem hotelowym w części dla personelu. Przynajmniej jest kablówka i prysznic. Co z założeniem rodziny? Tego tematu starannie unika podczas rozmów. Na szczęście nie przeprowadza ich zbyt wiele. Mało kto interesuje się przynudzającą kobitką zbliżającą się do trzydziestki, która nie ma nic do zaoferowania prócz masy coverów. Nawet tańczyć nie potrafi, gdyby to umiała, już dawno robiłaby furorę w rewii. 
Wraca do swojego pokoju po występie o różnych porach, by paść na łóżko i odespać stracony na pracy czas. Zanim jednak to zrobi, wypija parę kieliszków jakiegoś fikuśnego alkoholu, doprawiając się po wcześniejszych drinkach. Gdzieś trzeba topić smutki, skoro nikt nie zamierza słuchać o zaprzepaszczonej szansie, niespełnionych marzeniach i oddalonej ponad 1,8 tys. mil rodzinie. Nie licząc brata w sąsiednim stanie, choć ten zapewne też nie ma się najlepiej, zważając na jego usposobienie. Dlatego pozornie jest zadowolona, że nie ma faceta. Pozornie, bo przeraża ją zdanie, które zapamiętała z widzianego filmu. O ile dobrze usłyszała kwestię Cameron Diaz, kobieta po trzydziestce prędzej zginie uderzona przez meteoryt niż wyjdzie za mąż. Nigdy nie sprawdzała, czy ta osobliwa teoria to prawda. Woli wmawiać sobie, że to nie dla niej. Że jest jej dobrze tak, jak jest. Guzik prawda.
***
E
velyn Barlow, lat dwadzieścia dziewięć. Spotkasz ją, kiedy głosem umila gościom czas podczas jedzenia kotleta, obstawiania zakładu u krupiera czy przesiadywania w barze. Popadająca w alkoholizm przyszła stara panna, o szaroniebieskich oczach. Marząca o chociaż jednej parze butów od Prady i podkreślająca usta bordową szminką, zawsze tej samej marki. Kobieta-widmo. Jedna z nas, ludzi dwudziestego pierwszego wieku. 
***
[Nie chcę wpisywać się w schematy, ale... Nie, nie, to nie tak miało wyjść. Mam tylko nadzieję, że nie jest tak źle. I że będę się tutaj dobrze bawić, bo mało jest dobrych blogów. Jestem otwarta na wątki i powiązania, oj tak. Kartę będę uzupełniać. I dodam jeszcze tylko, że też jestem świeżakiem, tak dla pewności.]

39 komentarzy:

  1. [Nawet nie zauważyłam,sorki:)]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. [No cóż, moja karta była dzisiaj cały dzień na głównej więc z czasem już czekałam, aż ktoś ją zakryje. Oczywiście ochotę na wątek mam, ale jestem wyprana z pomysłów. Jakbyś coś podsunęła to mogę zacząć]

    OdpowiedzUsuń
  4. [ojeeeej, mam ochote ukochać żeby nie popadła w alkoholizm :< Kenzie.]

    OdpowiedzUsuń
  5. [baaardzo chętnie :) jeśli masz jakiś pomysł to chętnie zaczne :)]

    OdpowiedzUsuń
  6. [dziękuje bardzo :) i nie, nie obrażę się :) możesz zaczynać :)]

    OdpowiedzUsuń
  7. Nieznosiła wdrażać nowych ludzi w wszystkie zasady i przyzwyczajenia recepcji. Ona miała już pewne schematy pracy, tak samo jak jej ciężarna koleżanka, która niestety szła na macerzyński i musieli przyjąć kogoś nowego. Kenzie myślała, że strzeli sobie w głowę widząc, że 'nowa' nie jest zbyt rozgarnięta. Widząc wyciagniętą w górę rękę Evelyn wiedziała, że 'nowa' zów w czymś nawaliła. Odstawiła więc kubek ciepłej kawy i ruszyła w stronę wyraźnie zmarwionej dziewczyny - No cześć, stało się coś? - zapytała patrząc raz na jedną raz na drugą.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Chyba musiałam ściągnąć Cię do siebie myślami – właśnie miałam zauważyć, iż postać Evelyn ma w sobie pewne podobieństwa względem mej drogiej Moiry, co innymi słowy, aż prosi się o wykombinowanie jakiegoś wątku. Obydwie podchodzą pod trzydziestkę, obydwie singielki, obydwie bez konkretnych planów na przyszłość, ale za to już ze sporym bagażem doświadczeń na karku. O, i jeszcze obydwie miały okazję tułać się po świecie, co teraz możemy bezczelnie wykorzystać! Co powiesz na to, aby kiedyś tam, parę lat temu, wynajmowały razem mieszkanie… na przykład w Londynie? Nie musi to być długi okres czasu, mogły ze sobą mieszkać tylko przez trzy-cztery miesiące. Później poszłyby we własnym kierunku, a kontakt jakoś się urwał. Teraz znów mogłyby się spotkać, i kontynuować swą znajomość na podobnych zasadach, co w Londynie – wspólne topienie smutków w kieliszkach Tequili, psioczenie na brak ‘idealnych’ mężczyzn oraz planowanie, iż jeśli do czterdziestki się nie hajtną, to zostaną lesbijkami i wyprowadzą się do Włoszech, aby założyć plantację oliwek. No… czyli taka babska przyjaźń ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  9. - Jasne, jasne.. Martha mogłabyś wklepać te dane do komputera? Otwierasz plik oznaczony dzisiejszą datą i wpisujesz od numeru piętnastego, bo te wcześniejsze już zrobiłam. - uśmiechnęła się lekko do dziewczyny, która miała minę jakby chciała się rozpłakać za pół sekundy - No nie przejmuj się, potem pogadamy - dodała ciepło lekko poklepując ją po ramieniu. Kiedy dziewczyna zniknęła za jasnymi drzwiami, Kenzie odwróciła się w stronę Evelyn - Sorry za nią.. Jest nowa i trochę nie ogarnia tego wszystkiego co tu sie dzieje.. - dodała z cichym westchnięciem - Co się takiego stało? W ogóle, słyszałam kawałek twojego występu.. fenomenalny!

    OdpowiedzUsuń
  10. Valentina de Luca16 września 2012 16:04

    Valentina siedziała przy barze już dobre piętnaście minut i wciąż nie mogła doprosić się tego drinka, który zamówiła od razu po wejściu. Tłok w barze był spory więc rozumiałaby lekkie opóźnienie, ale bez przesady. To nie była restauracja, w której podawano trzydaniowe posiłki. Ile można było robić jednego przeklętego drinka?
    W tej samej chwili skończył się występ jakiejś kobiety i jej śpiew ustąpił miejsca jazzowym kawałkom. Valentina w zasadzie nie zwróciła na to szególnej uwagi, dopóki kobieta nie pojawiła się obok niej. Tylko kiwnęła palcem i barman od razu postawił jej drinka na ladzie. Posłała barmanowi wściekłe spojrzenie, a potem spojrzała się na kobietę z drinkiem.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubił mieć kłopotów, wolał żyć z wszystkimi biznesmenami z Las Vegas w zgodzie. Ułatwiało to wiele interesów, a i Bellagio funkcjonowało odpowiednio. Sam nie wywoływał konfliktów, więc liczył, że jego pracownicy również będą się tego wystrzegać, bez narażania się na gniew szefa. Widocznie jednak nie powinien mieć do nich ani trochę zaufania; stracił resztki gdy pewien szanowany i naprawdę poważny biznesmen przyszedł do niego na... skargę. Nie na kawę, na pogaduszki a na skargę, na niejaką Evelyn. Słuchał go z uwagą, ale jednocześnie się w nim gotowało. Czemu musiał przepraszać za własną pracownicę? Był naprawdę zły. Ci ludzie go kiedyś wykończą. Do cna.
    Nie zastanawiał się długo. Od razu kazał wezwać do swojego biura pracownicę i poinformował, że jeśli nie pojawi sie tu w ciągu dziesięciu minut sam do niej pójdzie. A tego przecież nikt nie chciał. To musiałaby być sytuacja naprawdę wyjątkowa, jeśli szef ruszyłby swoje szanowne cztery literki tylko dla pracownika.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Jak się cieszę, że z przekleństwami nie wyszło koślawo. Nie chciałam ich usuwać, bo mi pasowały do Clarence'a, ale też miałam trochę przez nie stracha, ponieważ trzeba mieć od groma wprawy, żeby nie wyszło "gimbusiarsko". A tu proszę jak miło.
    Strasznie mi się spodobało ostatnie zdanie w Twojej karcie. W ogóle ostatni akapit, bo ja lubię takie szybkie podsumowania.
    Wątek zaproponuję. Skoro jesteśmy już po wstępnej wymianie uprzejmości.
    A poprzedni komentarz ode mnie. Nie przelogowałam się, to usunęłam, aby niepotrzebnego problemu z kontami nie robić. Mam nadzieję, że nie ma problemu.]

    OdpowiedzUsuń
  14. [Jejku. Ona jest cudowna <3 Val ją chce za znajomą <3]

    OdpowiedzUsuń
  15. [Czemu miałby nie chcieć? ;) Mów, jaki to masz pomysł. Jestem ciekawa.]

    OdpowiedzUsuń
  16. Westchnęła tylko z poczuciem ulgi, kiedy wreszcie barman zdecydował się ją obsłużyć. Gdyby tylko wiedziała, że zdobycie drinka o tej porze będzie takie trudne, przyszłaby wcześniej i na wejście zamówiła całą butelkę.
    - Szkocka z lodem – odparła spoglądając na Phila z nutą rozżalenia. Była wdzięczna kobiecie, że pomogła jej z tym drinkiem, ale czuła się źle z tym, że sama sobie nie mogła poradzić. Czasami była taka nieco przewrażliwiona na punkcie dziwnych sytuacji. Kiedy wreszcie dostała szkocką upiła potężny łyk i spojrzała na kobietę, której zawdzięczała tą szybką obsługę.
    - Naprawdę dziękuje za pomoc, czułam że nie mogę się doprosić – odparła z przepraszającym uśmiechem. Najwidoczniej pracujące tu osoby miały nieco lepszy rozrachunek, no i wszyscy się znali więc chętniej sobie pomagali. Nawet ją to nie dziwiło, a teraz kiedy już miała trunek w ręku nie chciało jej się nawet narzekać.

    ~ Valentina de Luca

    OdpowiedzUsuń
  17. [Ha, czyli nie tylko ja go lubię :D Wątek byłby mile widziany, jednak mój Vin jest nowym gościem Bellagio, więc mogą się znać z wcześniejszych lat, jeszcze zanim wpadli do Las Vegas. W końcu za młodu się szalało.]

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiwnęła głową, rozumiała że w tłumie gości ciężko było przywiązywać wagę do wszystkiego. Musiała mieć po prostu małego pecha, że Phil nie zapamiętał jej zamówienia. On był tylko człowiekiem, a każdemu czasami zdarzało coś pomieszać. Poza tym miała już swojego drinka i w zasadzie można było zapomnieć o tej całej sprawie.
    - Nie ma problemu, doskonale rozumiem, że praca tutaj czasami musi nawet doprowadzać do szaleństwa.
    Siedziała spokojnie na stołku i obserwowała gromadzących się ludzi. Dopiero teraz zaczęło się robić naprawdę tłoczno, a nowi goście napierali każdym możliwym wejściem. Po chwili i przy barze nie było już wolnych miejsc, dlatego Valentina nie miała zamiaru się ruszyć. Upiła kolejny łyk swojej szkockiej i wyjęła z torebki paczkę papierosów. Wzięła jednego dla siebie, a później spojrzała znacząco na kobietę siedzącą obok. Być może miała ochotę zapalić, nie było problemu, Val mogła ją poczęstować więc zanim odpaliła swojego papierosa po prostu zapytała.
    - Palisz?

    ~Valentina de Luca

    OdpowiedzUsuń
  19. [To byłoby zaskakujące i intrygujące, a z tego może coś niezłego wyjść. Zacząć mam, czy ty?]

    OdpowiedzUsuń
  20. Wzięła do ręki zapalniczkę i odpaliła swojego papierosa, a potem podsunęła ogień Evelyn. Valentnia z kolei była nałogową palaczką, kilkakrotnie próbowała rzucić to świństwo, ale nie potrafiła. Ostatecznie zrezygnowała z rzucania, bo przecież i tak by jej się to nie udało. Została przy nałogu.
    - Valentina de Luca, swoją drogą całkiem niezły występ – nie kłamała. Wiedziała, że granie do takiej publiczności, która nie jest w humorze, albo już nie kontaktuje to ciężka robota. Evelyn poradziła sobie po prostu profesjonalnie, a ludzie? No niektórzy tego po prostu niedoceniali. Faktem było też, że miała chyba najbardziej niewdzięczną pracę jaką można obsadzić w Bellagio.

    ~Valentina de Luca

    OdpowiedzUsuń
  21. Pokręciła głową. Gdyby przyjechała tutaj w interesach, to pewnie żadnego by nie doprowadziła do końca. To miejsce było dobre na wszystko, ale nie na interesy i dlatego nie do końca rozumiała tych wszystkich mężczyzn, którzy urządzali tu sobie spotkania biznesowe.
    - Odrywam się od realiów – stwierdziła zaciągając się papierosem. – A imię jak imię. Moja matka wpadła na ten oryginalny pomysł w drodze do szpitala.
    Normalna kobieta w czasie porodu po prostu zajęłaby się krzyczeniem na swojego męża, ale ona? Ona spokojnie rozmyślała nad imieniem przyszłej córki. To był jeden z wielu powodów, które świadczyły jako tako o nienormalności Luanne.
    - Jestem tu zaledwie od paru dni.

    OdpowiedzUsuń
  22. [I wtedy nawiązałaby się między nimi jakaś nić porozumienia? :)]

    OdpowiedzUsuń
  23. Gdy dziewczyna zapukała do drzwi podniósł się z fotela a pokój wypełniło donośne "proszę" po którym dziewczyna weszła. Uścisnął lekko jej dłoń z uśmiechem, wcale nie miał zamiaru na nią krzyczeć, bynajmniej nie teraz.
    - Napije się pani czegoś? - zapytał z uśmiechem. Wcale nie zapowiadało się na jakąś bardzo poważną rozmowę na temat jej zachowania i tego, że była naprawdę nieodpowiedzialna, a nawet naraziła kasyno na utratę jednego z największych sponsorów.
    Podszedł do ekspresu z kawą i zrobił dziewczynie smaczną latte posypaną czekoladą. Całe pomieszczenie wypełniło się przyjemnym, kawowym aromatem którego nie dało się nie lubić.
    - A więc zacznę od tego, że wszyscy chwalą sobie pani występy - zaczął, ale jego on już nie był tak miły jak kilka chwil wcześniej, a jasne tęczówki przewiercały dziewczynę na wylot i wyławiały wszystkie większe grzeszki
    - Ale jeden się poskarżył. Ważny biznesmen, który dostarcza co najmniej pięć razy większą sumę pieniędzy do kasyna niż pani zarabia. Nawet sobie pani nie zdaje sprawy jak wielka to kwota. Tymczasem przyszedł do mnie osobiście na skargę - podniósł lekko ton głosu - powiedział, że nie słuchała pani jego poleceń i zaśpiewała zupełnie inną piosenkę niż sobie zażyczył. I ba, kazał mi panią zwolnić. Co ja mam z tym zrobić, jak mi się pani wytłumaczy? - zapytał już łagodniej upijając łyk gorącej kawy z kubka; zgasił żarzącego mu się wcześniej w dłoni papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Mi taki układ pasuje bardzo. Clarence potrzebuje psiapsióły od obgadywania. Nawet jeżeli będzie mu wpadać w środku roboty.
    To ja też chcę się jeszcze załapać na uprzejmości, bo zapomniałam dodać, że tak bardzo lubię Cobie, a ona tutaj w wizerunku.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [miło mi to słyszeć, nie powiem. a kolejną miłą niespodzianką jest robin na obrazku :). a wracając tak bardziej w stronę wątku, to nasze postacie chyba muszą się znać...? jeśli Evelyn tylko by chciała, Walter z chęcią może jej po godzinach pracy nalewać kielichy i wsłuchiwać się w smutne historie. chyba, że oczywiście masz jakiś inny pomysł?]

    OdpowiedzUsuń
  26. Dzisiejszego wieczora nie śpieszył się nigdzie, nawet nie miał chęci kręcić się po kasynie. W końcu pieniądze mogą się kiedyś skończyć, a szkoda wylądować na bruku z pustym portfelem. Od jakiegoś czasu myślał o odwiedzeniu restauracji lub po prostu spacerze po Las Vegas, które nocą wyglądało jak oplecione sznurami kolorowych świateł.
    Mijając recepcję nie spodziewał się żadnych niespodzianek, a tym bardziej tego, że uda mu się z kimś zderzyć. W końcu raczej rozglądał się uważnie, jednak tym razem światła na suficie były zdecydowanie bardziej fascynujące.
    Podniósł wzrok na kobietę stojącą przed nim. Oboje musieli wyglądać zabawnie z dość zaskoczonymi minami, które pojawiły się na ich twarzach. Podobno od przeszłości ciężko uciec.
    - Sadzę, że się znamy, bynajmniej kiedyś poznaliśmy się całkiem dobrze, choć nie na długo - odpowiedział przyglądając się znajomej postaci.

    OdpowiedzUsuń
  27. [e tam, nie oszukujmy się, potter to nie jakiś tam daniel, tylko harry, tak samo z resztą frodo czy masa innych aktorów jednej roli, no ale nieważne ;). zacząć czy mogę liczyć na Ciebie? ja z góry ostrzegam, że mi może to chwilkę zająć, bo mam przed sobą jeszcze zestaw zadań trygonometrycznych, które skutecznie blokują moją niespotykaną wenę twórczą]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Cobie kocham. Za wszystko.
    Fizyka jest niczym w porównaniu z matematyką (a ja, głupia, jeszcze nawet nie zaczęłam)! Ale nie takie rzeczy się już robiło, dam radę. Znaj moje dobre serce, zacznę. Tylko daj mi chwilę, bo u mnie też to może potrwać. Mimo to postaram się nie zawalić.]

    OdpowiedzUsuń
  29. Valentina de Luca17 września 2012 20:03

    Ah te toasty, wielkie lub małe, z lekką grozą ukrywaną w uśmiechu. Valentina tak bardzo lubiła wznosić toasty, poczuła się wręcz zaskoczona, że Evelyn wykonała ten gest. Jakby znała Val od podszewki. Chociaż to właśnie było Las Vegas, miejsce które zaskakiwało na każdym niemal kroku. Więc wzniosła swoje szkło lekko ku górze i kiwnęła głową przyjmując ten toast. W zasadzie można było to uznać, za jakiś rodzaj oficjalnego powitania.
    - Mam tylko nadzieje, że to miasto nie połknie mnie, nie wypluje gołej i wesołej. – rzuciła półżartem. Niejeden biedak kończył swoją karierę właśnie tu, tracąc majątek w grach jakie oferowało Bellagio. Poza tym, kto jak kto ale Evelyn musiała o tym wiedzieć bardzo dobrze. Przecież Ci ludzie przewijali się przez widownię, do której śpiewała.
    - Przepraszam, że zapytam, ale płacą Ci przynajmniej dobrze za to śpiewanie?

    OdpowiedzUsuń
  30. Moffett nie byłby prawdopodobnie sobą, gdyby zwolnił choć na chwilę. Nawet jeżeli okres wysypu różnorakich bankietów i eventów zakończył się kilka tygodni temu, przez co pracy miał znacznie mniej. Wymagał perfekcji, chociażby i dla dwójki najzwyklejszych klientów. Już dawno temu postawił sobie za punkt honoru doprowadzać do orgazmu wszystkie zmysły odbierających zamówienie. Nawet jeżeli pragnęli nieskomplikowanej sałatki. Tego samego wymagał od pracowników. Na etacie u Clarence'a nie było mowy o odpoczynku. Popełniłeś błąd, dostawałeś opieprz. Najgorzej było z nowymi, którzy nie przyzwyczajeni do pracy pod takim reżimem, często gubili się w najprostrszych przepisach.
    Wybiła godzina, kiedy kasynowska restauracja przycichała. Pomimo tego Ed nadal krążył między blatami, latał do schowka, zgarniał różnorakie naczynia i wrzeszczał na innych. Choćby i bez większego powodu. Po prostu by nikt nie zapomniał o jego obecności. Latał po sali, sprawdzając, czy aby żadnemu z gości niczego nie brakuje, a kiedy wracał z kolejnego obchodu, wzrok jego padł na znajomą brunetkę, siedzącą na jednej z lad. Ruszył ku niej szybkim krokiem, wyczuwając przy okazji rozluźnienie atmosfery. Zawsze tak było, kiedy Evelyn pojawiała się w kuchni. Ed wtedy skupiał uwagę właśnie na niej, a nie na tym, jak krzywo pokrojone są jabłka.
    - Spierniczaj z blatu, jedzenie się tu robi - stwierdził na powitanie.

    OdpowiedzUsuń
  31. Chyba trochę za ostro wyjechał. Był przyzwyczajony do upartych i kłótliwych pracowników, którzy za dziesięć euro dali by sobie głowę uciąć. I wcale nie mieli do niego szacunku ze względu że jest szefem, o nie.
    Widział, że się zdenerwowała. Nie chciał tego. Bardziej czekał aż zacznie się wykłócać i być może rzucać bluzgami na wspomnianego biznesmena. Tymczasem nie, widział tylko jak się spięła pod jego oskarżeniami.
    - Wie pani, że tu nie chodzi o te dwadzieścia dolców. - stwierdził zgodnie z prawdą, patrząc na dziewczynę z naprzeciwka łagodnie - nie wydaje mi się, by chodziło mu o jakoś występu. Czyli niech mi pani powie, zaśpiewała pani Happy Birthday tak? Nic więcej? I o co on niby ma być zły? To on to pani zlecił prawda? - zapytał, a na jego czole pojawiła się bruzda świadcząca o intensywnym myśleniu.

    OdpowiedzUsuń
  32. Chcąc nie chcąc, musiał stwierdzić, że dziewczyna miała w sobie mnóstwo nieodpartego uroku. Jej uśmiech przypominał mu uśmiech swojej córki przed laty; był naprawdę niewinny i uroczy. Ale ten ruch ścierania pianki z ust był już zdecydowanie bardziej seksowny od zachowań jego córki. To już była lekka domieszka kobiecości.
    - Naprawdę nie rozumiem, o co może mu chodzić... - stwierdził - dobra, odpuszczę to. Nie poniesiesz żadnych konsekwencji bo na razie nie masz za co. Porozmawiam z nim jeszcze raz i wszystko wyjaśnię, wtedy cię do siebie zawołam. I nie bój się, nie gryzę pięknych kobiet. Ale innych czasem tak. - stwierdził z lekkim uśmiechem na wargach.
    [Wybacz,że tak krótko i nie zraź się ;)]

    OdpowiedzUsuń
  33. Valentina de Luca17 września 2012 23:18

    - Mam taką nadzieję. Chyba bym się załamała, gdybym przegrała tutaj chociaż jedną trzecią moich pieniędzy – czułaby się źle, bo z natury była osobą mimo wszystko oszczędną. Nawet jeśli raz na jakiś czas pojawiała się w takich miejscach jak Bellagio, to nie po to aby stracić fortunę. Na szczęście miała jeszcze ten głos rozsądku w swojej głowie, który nakazywał jej czasami spasować. Zdawało to swój egzamin w momentach, kiedy gra, albo raczej rządza wygranej pochłaniała ją bez reszty. Niestety, takie momenty się zdarzały.
    - Przynajmniej nie narzekasz, to chyba dobrze – w sumie nawet nie potrafiłaby na oko oszacować ile może zarabiać tutaj osoba na stanowisku Evelyn. W każdym razie najwidoczniej dość dużo, żeby nie musiała się martwić o finanse. W międzyczasie Valentina skończyła swoją szkocką i ostatecznie poprosiła barmana o powtórkę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Clarence zapewne byłby w stanie współczuć Evelyn. Byłby, gdyby cierpiał na brak zajęć w życiu oraz ciągłą rutynę. Póki co jednak działo się całkowicie na odwrót. Ed pozwalał sobie nawet od czasu do czasu ponarzekać na nadmiar coraz to nowszych obowiązków. Pomimo tego potrafił zrozumieć kobietę. Kuchnia i muzyka mają ze sobą wiele wspólnego. Ten sam w kółko odgrzewany kotlet wreszcie by się znudził, tak samo jak ciągle powtarzany repertuar. Szczególnie iż w pracy Eve potrzebny był jakiś dreszczyk.
    Nieważne jednak co, gdzie czy kiedy - Evelyn była od dłuższego czasu ulubioną wykonawczynią Moffetta. Zaraz po nim samym, oczywiście.
    - Przepraszam, mea culpa. Spierdalaj, Eve - powiedział, odwzajemniając uśmiech. - Teraz lepiej?
    Wskazał na trzymanego przez nią drinka.
    - Dla mnie nie było?
    Zwykle nie pił w pracy, pozostawiał to sobie na godziny po, jednak tuż przed zamknięciem mógł pozwolić na coś takiego. Zwłaszcza po dniu pełnym upadających misek. Na dodatek był w końcu szefem dla samego siebie. Nie posiadał tego problemu, że z każdą prośbą oraz pytaniem musiał zgłaszać się do wyższego szczebla hierarchii. To do niego musieli przychodzić. W pewnym sensie cieszyło go to poczucie władzy nad innymi.

    OdpowiedzUsuń
  35. - Daj spokój... Dzisiaj jest jakaś totalna masakra tutaj. Prąd znika co chwilę, dane w komputerze się przestawiają, klienci mają problemy. Totalnie nie ogarniam tego miejsca dzisiaj - mruknęła pod nosem starając się odnaleźć klucz - Nie było mnie pare dni i nie mogę nic znaleźć, absolutnie nic.. Ale daj mi chwilę, okej? Postaram się coś wymyślić - dodała z niewinnym uśmiechem - Mówiłam chlopakom, żeby niczego mi tu nie ruszali, bo jest dobrze tak jak jest.. Ale nie, bo oni oczywiście muszą wszystko poprzestawiać po swojemu.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Bardzo dziękuję. Masz ochotę na wątek z Jamie? Mam nawet pomysł. Chyba. To znaczy... Nie wiem, gdzie Twoja postać śpiewa. W kasynie? W barze? Czy może w Jasmine? Możliwe, że zawarłaś tę informację, a ja przeoczyłam. Jeśli tak, to przepraszam.]

    OdpowiedzUsuń
  37. [A i owszem, lubię xP Cieszę się, że Wren przypadł ci do gustu. Może więc wątek? ;> Wolisz wymyślić powiązanie, czy zacząć coś? Oczywiście zajmę się drugą czynnością.]

    OdpowiedzUsuń
  38. - Wierzę ci, nie musisz mi się tłumaczyć... pani nie musi. - poprawił się po chwili. Jej nieśmiałość i nieodparty urok w jakiś sposób go blokowały, że momentalnie traktował ją jak swoją znajomą nie jako pracownicę. I nie potrafił być na nią zły, dlatego w myślach tysiąc razy przeklął już to, że niestety ale przy niej zmięknął.
    - Zresztą, Matt jestem - uśmiechnął się do kobiety pięknie i wyciągnął w jej stronę uprzejmie rękę. Nigdy nie uważał się za nie wiadomo jak przystojnego. Owszem, miał świadomość, że kobiety lubią jego towarzystwo, ale zawsze był zdania, że to przez jego charakter i w miarę niezłą gadkę.

    OdpowiedzUsuń
  39. Zapraszam na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest konieczna. Zamierzasz dołączyć? Zaproś swoich znajomych https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń