piątek, 14 września 2012

Witaj w królestwie rzeczy nieracjonalnych, w odrzuconym scenariuszu dla kanału Romantica.

Amélie Binoch
Mały, wszędobylski chochlik.
Jasnowłosy worek kości.
Cukrzyk importowany z Francji.
Dwudziestopięcioletnia artystka wbita w skórę sekretarki Mattieu Gossena.

    
"W wesołym miasteczku, obok pociągu grozy, mieszalnik wyrabia masę na cukierki ślazowe. Na ławce przy skwerze Felix Le Dieu odkrywa, że liczba połączeń nerwowych u człowieka jest większa niż atomów we wszechświecie.
U stóp Sacre Coeur benedyktynki doskonalą backhand. Temperatura powietrza: 24°C, wilgotność: 70°. Ciśnienie atmosferyczne: 999 hPa."
    Takie oto spostrzeżenia zostały zapisane dnia piętnastego maja tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego roku w Paryżu w oprawianym skórą dzienniku pani Binoch. Tuż po tym, po całej kamienicy należącej do młodego małżeństwa rozległ się głośny, niewyobrażalny krzyk. Do pomieszczenia, w którym znajdowała się ciężarna Elizabeth  wpadli niemalże wszyscy mieszkańcy budynku; od kochającego ją Basila po polską gosposię Annę.
    Biała sukienka, którą miała na sobie pani domu u dołu została zabarwiona na kolor bladoróżowy. Nie było czasu na dojazd, czy przenosiny.
Tak też o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści dwie czasu paryskiego na świat przyszła ona; Amélie Antoinette Binoch.Wychowywana w domu pełnym miłości. Całe niemalże dzieciństwo spędziła właśnie we Francji, ukochanym przez nią Paryżu.

Jednak ojciec Amelii, jako wzięty architekt dostał niesamowicie poważny kontrakt właśnie w Las Vegas. Dlatego też wraz z żoną i dwunastoletnią wtedy panną Binoch przenieśli się do Miasta Grzechu...

     Pierwsze spotkanie się z osobą Amelii sprawia, że jedyne co zapamiętujesz to kaskada jasnych niczym wczesne promienie słoczne włosów okalających porcelanową twarzyczkę. Pamiętasz ich naturalny nieład, sposób ułożenia, każdą falę i zawinięcie na końcach. Zazwyczaj rozpuszczone, pozostawione same sobie włosy skrywają lekko spiczaste uszy. Nie są jednak jakimś wytworem podobnym do tych przerabianych chirurgicznie na potrzeby widzimisię fanów fantastyki, co to, to nie. Ale kiedy - rzadko, ale czasami jednak się zdarza - związuje swoje pukle w wysoki koński ogon, bądź chaotyczny kok... Można dostrzec minimalnie inną konstrukcję, jeśli chodzi o chrząstkę.
     Za drugim razem dostrzegasz brzoskwiniowe wargi, na których non stop gości enigmatyczny, subtelny uśmiech. Później otoczone firaną kruczoczarnych rzęs oczy... Szafirowe, czasami wpadające w błękit oczy, które jako jedyne nie odwzorowują jej natury. Zimne ich spojrzenie potrafi na moment wstrzymać akcję serca. A czasami i ją przyspieszyć.
     Rysy twarzy panny Binoch są delikatne, ale i wyraziste zarazem. Wysoko umiejscowione kości policzkowe, niewielki nosek i ciut wysunięty do przodu podbródek. A do tego alabastrowa karnacja, która wyraźnie ukrywa fakt, iż właśnie wbiegła do pomieszczenia, jak to się zdarza niemalże zawsze.
     Zazwyczaj przywdziewa zwiewne, wręcz hippisowskie ubrania. Co nie znaczy, że nie ma wyczucia stylu. Oczywiście, nie rezygnuje z ukochanej klasyki. Jednak niejaki styl "boho" jej wyraźnie przypasował. Może dzięki niemu ukryć swoje, jakby nie patrzeć, kobiece kształty. Jednak kochanym retro nie pogardzi.
     Dlatego dopiero w chwili, gdy przyłapiesz ją na kąpieli możesz być pewien jej prawdziwej sylwetki. Szczupła, średniego wzrostu. O nieco zarysowanych biodrach, wąskiej talii i nie aż tak wielkich piersiach. Drobna. I niebywale krucha.
Czasami może wydawać się rozpaść pod wpływem byle dotyku, a co dopiero większego wietrzyku. 


  Na początku jakiejkolwiek znajomości jest zamknięta, nieufna, może nieco nieśmiała. Dopiero po dłuższej konwersacji  można dostrzec inne cechy, ba, wręcz ogień płonący wewnątrz białogłowej.
    Często, nawet bardzo często przesiaduje samotnie. Ale to nie znaczy, że jest wyobcowana przez społeczeństwo. Co to, to nie. Dziewczyna jest samotniczką  wyboru. Gdy nikogo nie ma obok, przesiaduje w świecie swojej wyobraźni, fantazji, często również zapominając o rzeczywistości. Dlatego też notorycznie na kogoś wpada, bądź w pewnym momencie przestaje słuchać, wyjaśniając potem, że zobaczyła, np. tęczę lub zwykłego wróbla.
    Amelia ma tendencję do zadawania niewygodnych pytań, które przychodzą jej do głowy. Do tego mówi to, co myśli i czuje, często nie zastanawiając się, czy kogoś w ten sposób rani, czy też nie.
    Jedną z wad Amelii jest to, że zalicza się do osób łatwowiernych, a nawet naiwnych. Ma ogromną wiarę w ludzi, dlatego też strasznie łatwo ją zranić. Dodatkowo, Binoch ma tendencję do wpadania w kłopoty. Przyciąga je jak jakiś magnes. Można powiedzieć, że jest wieczną damą w opresji. Aż dziw bierze,że przeżyła te ileś tam lat. Do tego dochodzi fakt, iż rozwój emocjonalny panny Binoch jest na poziomie małego dziecka. Co nie równoważy się z tym intelektualnym. Można by rzec; typowe dziecko - geniusz.
      Podczas swoich codziennych przechadzek po terenie Las Vegas przygląda się wszystkim z niedającym się opisać zachwytem. Zastanawiające, że po tylu latach wciąż zna to uczucie.
    Poza tym, ma niezwykły talent jeśli chodzi o rysowanie. Jej szkice mają niebywałą precyzję, a ona sama zamiast pisać pamiętnik, wszystkie wydarzenia, bądź napotkane osoby rysuje w swoim obszernym szkicowniku. Nigdzie się  nie rusza bez niego, jak i co najmniej dwóch ołówków. Dlatego też pewnie studiowała na akademii sztuk pięknych na wydziale malarstwa. 
     Jednak nie myślcie, że życie tej beztroskiej Amélie jest usłane różami, że nic się jej nie ima. Ta dwudziestopięcioletnia dziewczyna choruje na cukrzycę od wielu lat. Jest to ogromny dyskomfort dla osoby, która preferuje taki tryb życia, jak ona. Do tego okazuje się być tak roztargnioną osobą.
     Choroba towarzyszy jej od tak dawna i jest na tyle przewlekła, że Amelia nie może funkcjonować bez poręcznej kosmetyczki, którą zawsze ma gdzieś przy sobie. Nie ujawnia się ze swoją chorobą, gdyż nie czuje takiej potrzeby. Praktycznie nikt nie wie, dlaczego za każdym razem o tej samej porze wychodzi do łazienki, a następnie wraca delikatnie otępiała, by znowu powrócić do swojego normalnego trybu.
Pilnuje dokładnie czasu podawania insuliny, gdyż raz o mało co nie przypłaciła swoim gapiostwem.
     Wbrew otwartości i bolesnej miejscami prawdomówności, Amélie ma sporo sekretów, o których nie wiedzą nawet najbliżsi jej przyjaciele. Niewielu wie, co się z nią działo za czasów tuż po przyjeździe do Las Vegas, oraz podczas studiów na akademii sztuk pięknych. Chociażby fakt, iż nasza kochana Amelka miała wziąć ślub. Jednak tuż przed ceremonią, uciekła, zaszywając się w swoim lofcie, który był prezentem ślubnym od ojca dziewczyny. I mieszka w nim po dziś dzień, wolna, niezależna, całkowicie odcinająca się od osoby Georga Sullivana. 


◊ Ma jedynkę w skali Kinseya.
◊ Nie chcąc dłużej obarczać swoich rodziców, przeniosła się do jednego z mieszkań należących do jej rodziny. A, że umiejscowione zostało nieopodal galerii, w której znajdują się jej obrazy... Tym lepiej. Mimo że ceny jej dzieł są całkiem wygórowane i chętnie się je kupuje, ona jednak dorabia sobie jako osobista sekretarka właściciela The Bellagio.
◊ Znaki rozpoznawcze? A jakże. Wokół niej roztacza się mieszanina róży i orchidei, która przebija nawet zapach tempery w pracowni. Jest to delikatna woń, którą ukochała sobie ze wszystkich możliwych. Na jej ramieniu widnieje znamię w kształcie małego serca.  Plus, jej głos. Nieco ochrypły przez wielokrotnie przeżywane anginy; alt. 
◊ Palaczka. Pierwszego papierosa zapaliła w wieku dwunastu lat. Zarzekała się wtedy, że nigdy więcej nie weźmie fajek do ust. A teraz? Pali pół paczki - paczkę dziennie. 
◊ Poza tym, w jej domu pałęta się czarny kot Nuit. Dobre to kocisko, nigdy w całym swoim dotychczasowym żywocie nie podrapało chociażby jednego płótna panny Binoch. Zawsze gdzieś się kręci, łasi się do kogo może. Bardzo towarzyski. Możliwe, że czuje się po części psem, zważywszy na jego sposób zachowania.

__________________________
 Karta, stara. Na pewno ulegnie zmianom.
W tytule Mistrz Żulczyk.
Wizerunek: Clemence Poesy.
Na wątki i powiązania jesteśmy chętne, a jakże ;> Jednak oczywiście istnieje zasada: ja wymyślam - Ty zaczynasz i odwrotnie.

8 komentarzy:

  1. [Witam nową współautorkę. ; ) masz może pomysł na wątek.? ; >]

    OdpowiedzUsuń
  2. [ Jako że cię zasłoniłam, to zacznę wątek. Podsuń mi tylko pomysł ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie pomyślałby, że internetowe czatowanie z jakąś osobą może być tak przyjemne i pochłaniać aż tyle jego wolnego czasu. Zawsze gdy zaczynał, lub kończył pracę musiał spędzić co najmniej dziesięć minut na rozmowie z tajemniczą x [wymyśl nazwę, bo już zapomniałam jaka była :D]. Nieraz śmiał się do ekranu co było totalnie... niespotykane w jego bytności. Na codzień był oschły, a uśmiech wchodził mu na wargi tylko gdy od tego zależał jakiś jego ważny interes, z dużą ilością gotówki.
    Nigdy nie pomyślałby, że ktoś może go tak świetnie rozumieć; dziewczyna nieraz współczuła mu tak długich godzin pracy, chociaż sama nie pracowała wiele krócej. On twierdził, że gdyby spotkał jej szefa udusiłby go własnymi rękami a ona na widok jego sekretarki splunęłaby jej w twarz. Ta ironia była tak tragiczna, że aż zabawna.
    Wrócił z pracy jak zawsze późno, dochodziła dwudziesta trzecia. Znów wydarł się na pannę Binoch niemalże na całe kasyno i hotel, za pomyłkę w papierach która może go dużo kosztować. I choć robił to bez okazywania większych emocji, potem zawsze gdy wracał do apartamentu czuł się po prostu... źle.
    "Witaj, beauté :* Jak ci minął dzień?" enter, i wysłane. Przy nicku dziewczyny pojawiła się zielona kropka, świadcząca o tym, że jest ona online. A na jego usta znów wpłynął uśmiech.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiechnął się lekko na widok jej wiadomości i szybko wstał, by zaparzyć sobie kawę. Włączył ekspres a pomieszczenie wypełnił szum; lekka para wyłoniła się z kubka, a z wąskiego strumienia poleciała kawa, a chwilę po niej mleko. Pomieszczenie wypełniło się przyjemnym aromatem świeżo zaparzonego latte. I dzień od razu stawał się lepszy, a wieczór jeszcze milszy.
    Usiadł z kubkiem kawy na wygodnej kanapie obszytej skórą, włączył telewizor i przeczytał wiadomość tajemniczej współrozmówczyni.
    "To cud, że się już kończy ;) Nie było źle, tylko sekretarka trochę uprzykrzała mi życia swoimi wiecznymi pomyłkami. Nie wiem jak ona skończyła studia, chyba na ładne oczy, albo tyłek. A tobie jak? Szef dalej nie ma kontaktu fizycznego z żoną i się buntuje? :D" uśmiechnął się lekko i kliknął enter, po czym upił łyk gorącej kawy. Przeniósł wzrok na telewizor, czekając na wiadomość od swojej internetowej ulubienicy.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Kochajmy Jamesa Franco. Zasłużył sobie chłopak.
    I dziękuję bardzo, miło mi czytać, że się komuś podoba. Z mojej zaś strony muszę pochwalić Amelie. Bo ja lubię takie chochlikowe postaci, a nigdy tworzyć nie umiałam. No i jest blondynką. Uwielbiam blondynki.]

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapraszam na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest konieczna. Zamierzasz dołączyć? Zaproś swoich znajomych https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń