wtorek, 11 września 2012

Bóg? Jaki Bóg? Wypluj to z ust bo w tej walce wyrok wymierza ten, kto ma spust pod palcem.

Mattieu Gossen

 ♣ 36-letni szef tego całego gówna ♣ milioner z przypadku ♣ troskliwy ojciec osiemnastolatki ♣


 I. HISTORIA
     Ciężko szukać podstaw do jego dzisiejszego charakteru w przeszłości. Urodził się w przeciętnej rodzinie, pieniądze nie przelewały się, ale stać ich było na porządne ubrania i wyprawkę do szkoły. Ma dwie siostry; Maritę i Lissę, obie starsze od siebie. Mają już poukładane życie, założone własne rodziny, w przeciwieństwie do młodszego brata, nad którego losem trapi się cała wielka rodzina Gossenów. Jego matka to życzliwa pani z sąsiedztwa, miłośniczka gotowanie i nie byle jaka pedantka. Ojciec jakich wielu, zapracowany, ale kochający. Innymi słowy; nigdy nie było mu źle. Nikt nie wiedział dlaczego Matt wyjechał z dnia na dzień do Las Vegas bez pożegnania. Dlaczego rzucił pracę mechanika, rozwiódł się z żoną. Jednak wybaczyli mu, bo przecież bliźnim trzeba wybaczać. 
      Matt w wieku trzydziestu jeden lat, po rozwodzie z żoną przypominał nieco psa urwanego z łańcucha, ale tylko przez pierwszy miesiąc. Zaczęły go nudzić łatwe panienki, koks i każdy weekend spędzony na imprezie. Ale może po prostu musiał się wyszaleć, bo nie zrobił tego w okresie nastoletnim. Takie szaleństwo było dobre, ale nie na dłuższą metę. Czuł jak życie umyka mu przez palce. A tęsknota za żoną i córką tylko się pogłębiała, mimo iż wydawał się pozornie szczęśliwy. Ich charaktery jednak były nie do pogodzenia; Lizabeth, jego żona nie szukała już wrażeń w życiu, chciała tylko spokojnego życia, nie zgadzała się na jego wyjazd do Las Vegas. Tymczasem on czuł się niespełniony,  wciąż czegoś mu brakowało, a z czasem stracił zupełnie ochotę do życia. Rozstali się w zgodzie, stwierdzili że po prostu do siebie nie pasują. Mała Julietta; owoc ich związku teraz jest już dorosła, ale Mattieu wciąż traktuje ją jak swoją małą córeczkę. Nie przeżyła aż tak bardzo rozwodu rodziców, bynajmniej oczami Matta. Starał się spędzać z nią jak najwięcej czasu mimo dzielących ich kilometrów. Do teraz czasem zaprasza ją do swojego kasyna na weekendy. Jest kochającym ojcem, wbrew pozorom.
      Kasyno jednak nie wpadło mu samo w ręce ale miał mnóstwo szczęścia. Nikt nie spodziewał się, że zostanie właścicielem tak wielkiej nieruchomości. Pewnego dnia wpadł na staruszka w sklepie, rozwalając mu całą reklamówkę zakupów. Przeprosił z tysiąc razy i pomógł starszemu panu dowieźć zakupy do mieszkania... które okazało się być największym kasynem w Las Vegas. Dowiedział się, że nie ma on wnuków, a nawet dzieci i nie ma komu powierzyć kasyna. Mattieu słuchał go z uwagą ale przy okazji knuł sobie niewinne plany w głowie, co by to on nie zrobił gdyby dostał te kasyno. Coraz częściej można go było zobaczyć u boku Piter'a Bellagio. Dowiadywał się coraz to nowych ciekawych rzeczy, jak na przykład to, że Piter odziedziczył to kasyno po ojcu który zmarł na niewydolność serca, na którą on sam również choruje. Ich przyjaźń trwała rok. Mattieu odwiedzał mężczyznę, każdego dnia pukał do jego drzwi, wykupował leki i starał się być dla niego po prostu przyjacielem, którego jak twierdził; nigdy nie miał. 
       Pewnego zwykłego słonecznego dnia Mattieu zapukał do drzwi z siatką zakupów do schorowanego pana Bellagio lecz nikt mu nie otworzył. Dwa dni później dowiedział się, że właściciel kasyna umarł we śnie a cały dobytek przepisał... mu. Mężczyźnie którego znał niespełna rok. I poczuł, że otrzymał wielki dar od losu, którego nie może zmarnować.
      Teraz Matt to człowiek przede wszystkim spełniony. Robi to, co zawsze chciał robić a bariery które kiedyś były mu narzucone teraz nie istnieją. Jest zwyczajnie szczęśliwy, ale czasem myśli, że rzuciłby to wszystko w cholerę gdyby nie Cat. Pomimo tego, że oboje są nieprzeciętnie despotyczni potrafią ze sobą żyć. Oczywiście kłócą się, żrą, grożą nawzajem rozstaniem a potem? Potem lądują w łóżku i wszystko wraca do normy. 

Catalina, mały irytujący narkotyk

II. CHARAKTER
      Charakter nie jest cechą wrodzoną. Dowodem na to charakter Matta. Zmieniał się jak pory roku; raz słuchał rodziców, uczył się pilnie a potem nagle stawał się największym buntownikiem w szkole. Ożenił się w wieku osiemnastu lat, zaczął pracę a potem z dnia na dzień rzucił wszystko w cholerę by wyjechać do Las Vegas i otworzyć kasyno. Czyste szaleństwo, prawda? A owszem. Mattieu należy do impulsywnych ludzi, kierujących się pierwotnym instynktem. Podołał jednak zadaniu i udowodnił, że nigdy się nie poddaje. Dzięki twardej ręce i silnemu charakterowi udało mu się ogarnąć tych wszystkich pracowników, którzy chcieli tylko oszukać nowego naiwnego szefa. Teraz zgodnie twierdzą, że jest on charakterną kopią świętej pamięci seniora Bellagio. Dużo z nich uważa nawet, że jest on jego synem, a Mattieu nie chce się mieszać w coraz to nowe plotki tworzone na jego temat. Ludzie lubią o nim mówić, bo jego życie niebywale jest ciekawe. Z zera do milionera. Jednak nie są to zawsze pozytywne opinie, w Bellagio krąży plotka że Catalina jest z nim tylko ze względu na pieniądze a tak naprawdę pieprzy się po kątach. Mattieu mimo iż wydaje się obojętny na takie nic nie znaczące pomówienia sam czasem zastanawia się czy tak jest... dopóki nie widzi jej pięknego uśmiechu i błękitnych oczu. Wtedy wszystko wraca do normy, totalnie wszystko, wszystkie zmartwienia w momencie znikają.
     Pracownicy uważają go za mężczyznę bez uczuć. Momentami trudno się dziwić, ma despotyczny charakter i nie boi się podnieść głosu, a gdy coś mu nie pasuje nie będzie skrywał tego w sobie. A jednak lituje się nad niektórymi dłużnikami, gdy dowiaduje się, że mają oni piątkę dzieci a ich żony niemal wypłakują się mu na ramieniu. Nie robi tego jednak często, trzeba naprawdę trafić w jego serce. 
      Mattieu to jeden z tych wiecznie zagubionych poszukiwaczy samego siebie. Jednego dnia jest gadatliwy i nawet miły dla współpracowników, drugiego dnia wcale się nie odzywa i sprawia wrażenie bujającego w obłokach a trzeciego będzie "darł mordę" za łyżkę położoną ze złej strony talerza. To wyjątkowo humorzasty typ, dlatego większość dziwi się jak taka urocza i piękna kobieta jak Cat z nim wytrzymuje. Można jednak zastosować się do prostego, popularnego hasła "kobieta która jęczy w nocy nie warczy w dzień" - i wszystko w chwili staje się jasne. Jasne jak to, dlaczego trzy inne luksusowe apartamenty na tym samym piętrze zawsze są puste. Przecież nikt nie chce się szefowi narazić i odważnie rzucić hasłem "mógłby pan robić TO ciszej? pana sąsiedzi się skarżą". Nawet drzwi dźwiękoszczelne nie działają. Szajstwo i już.
       Może i Gossen jest typowym ignorantem, ale jest jedna rzecz, którą ceni sobie ponad wszystko; więzy krwi. Rodzina jest dla niego naprawdę ważna i mimo iż teraz jego żona ma już swoje życie, a on też, wciąż utrzymuje z nią i córką kontakt. Odwiedza je, a one odwiedzają jego. Czasem chodzą razem na niedzielne obiadki do jego rodziców, tak jakby nic się nie zmieniło przez te lata. Nigdy nie chciał, by córka odczuła ich rozwód. Przecież była jego oczkiem w głowie (i wciąż jest) nie wybaczyłby sobie, jeśli by ją zranił.  Catalina przez to czasem czuje się odtrącana na bok, ale jest wyrozumiała i wie, że te wszystkie szopki są organizowane tylko ze względu na córkę. Jedyne co go martwi to to, że jego córka i nowa partnerka nie przepadają ze sobą ale musi to jakoś przeżyć. Zazdrość jednej i drugiej o Matta nie wpływa dobrze na ich relację.
        Mimo iż przez pracowników jest przedstawiany jako "wiecznie naburmuszony król świata" to tak naprawdę jest fajnym facetem. Da się z nim rozmawiać na wszystkie tematy, potrafi wysłuchać i zawsze stara się zrozumieć rozmówcę. Oczywiście, prędzej czy później wtrąci swoje osobiste poglądy, ale ważne, że się chociaż stara. Gdy trzeba stanie w obronie klienta, gdy wie, że to on a nie pracownik ma rację. Jest ugodowym facetem i stara się dawać z siebie jak najwięcej, by kasyno rozrastało się a on mógł czuć się dumny.



III. WYGLĄD
Prezencję Matta każdy widzi. Już z daleka można zauważyć, że jest on kimś ważnym w Las Vegas. Pewny krok, garnitur, świdrujący bezwstydny wzrok? To jego znaki szczególne. Jasne, przenikliwe lodowate tęczówki kobietę w mgnieniu oka pozbawiają ubrań a mężczyznę pozbawiają resztek godności. Lekki uśmiech na pełnych wargach zapiera dech w piersiach. A on mimo iż spokojnie mógłby pracować jako model, jak na złość wcale o siebie nie dba. Oczywiście, myje się, żeby nie było, ale nie jest zwolennikiem botoksu czy innych rzeczy pomimo iż ma już trzydzieści sześć lat, co w tych czasach jest uważane za prawdziwą starość. Polubił swoje zmarszczki już jakiś czas temu; ponoć dodają mu potrzebnej powagi.


"Rzeczywistość zmienia się przez wódkę i narkotyk, 
gdzie moralność sprzedają za szacunek i banknoty."

73 komentarze:

  1. [Możesz mi coś więcej powiedzieć o tej tzw. dziewczynie szefa? Jakie są wymagania względem niej ? ;)]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [W sumie to mam już dokładny zarys, jeśli jesteś zainteresowana pisz na gg 16213563 :)]

      Usuń
  2. Amelia miała spokojny dzień jak zawsze, od czasu poznania Mattieu i właśnie wyszła z kąpieli. Jej ciało było rozgrzane i mokre, włosy przykleiły jej się do czoła i karku. Usłyszała pukanie do drzwi i opatuliła się ciasno puchowym szlafrokiem. Domyślała się, kto to może być o tej porze. Otworzyła drzwi z uprzejmym uśmiechem.
    -Witaj, Mattieu. Wejdź. -przepuściła go i zamknęła za nim drzwi. Usiadła w salonie na narożnej kanapie obitej w skórę koloru ecrie. -Jak masz ochotę się czegoś napić, to wiesz, gdzie się skierować. -skinęła głową w stronę barku pełnego rozmaitych trunków.

    OdpowiedzUsuń
  3. Oczywiście, że radziła sobie dobrze, nawet wyśmienicie, można by powiedzieć, ale cóż się dziwić, mając dwóch starszych braci, którzy większość życia spędzają w kasynach i w różnych tego typu miejscach gdzie pieniądze łatwo można przepuścić, a nieco trudniej jest się odegrać, w pokera potrafiła grać już w wieku dziesięciu lat, cóż wprawdzie wtedy w grę wchodziły jedynie cukierki, ale jak wiadomo ze wszystkiego się wyrasta, a z czasem na miejsce niewinnych truskawkowych landrynek wstąpiły żetony mające znacznie większą wartość. Miała już właśnie odchodzić od stołu, przy którym spędziła zdecydowanie zbyt wiele czasu, ciesząc się nieprzerwanie dobrą passą, kiedy to zatrzymał ją męski głos. Słysząc szepty na temat jego osoby, przechyliła nieco głowę i uśmiechnęła się przyjaźnie
    -Nie najgorzej.-przyznała po chwili, doskonale wiedziała co spotkać może kogoś posądzonego o oszustwo hazardowe, zwłaszcza w miejscu takim jak to, gdzie nie całkiem legalne interesy kręciły się niemal za każdym rogiem, wystarczyło tylko dobrze poszukać. Oczywiście to, że wiedziała jak to może się skończyć, nie oznaczało, że nie wykorzystywała skrupulatnie sztuczek, których wpojenie jej również było zasługą starszych van der Woodsenów.

    [Tak mi przyszło do głowy, coby może jakieś powiązanie im strzelić? Może Matt znałby dość dobrze jej braci?]

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzała na niego. Uśmiechnęła się lekko.
    -Wiesz, że przed snem nie piję. No chyba, że chcesz mnie gdzieś wyciągnąć, to się skuszę. -odgarnęła mokre włosy z twarzy. -Poczekałbyś chwilkę, to się przebiorę. -spojrzała na swój szlafrok, który niezbyt pewnie utrzymywał się związany. Nie lubiła pokazywać ludziom swojego nagiego ciała. Nawet jeśli to był jej przyjaciel.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Wiem, Kotku, wiem. -roześmiała się i ucałowała go w policzek. -Zaraz wrócę.
    Wstała i wyszła do sypialni, a tam do garderoby. Zdjęła szlafrok, założyła koronkową bieliznę, czarne legginsy i długi, luźny sweter w biało-beżowe pasy. Włosy odgarnęła na plecy i splotła w warkocz. Wróciła do salonu i usiadła obok niego na kanapie. Poklepała swoje kolana, że może się na nich położyć.
    -A więc opowiadaj, co Cię tu przyciągnęło, Mattieu? -uśmiechnęła się do niego ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  6. [ Ach, dziękuję – starałam się jak mogłam ^^ Mam nadzieję, że nie masz nic, przeciwko, iż trochę wykorzystałam stworzonego przez Ciebie Pietra Bellagio? Wydaję mi się, że nic nie zmieniłam w jego ogólnej historii, ale jak zaznaczyłam wcześniej, mogę to jakoś usunąć, jeśli Ci to przeszkadza. A na wątek to nie wiem czy mam pomysł, ale na powiązanie może i owszem :) ]

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Szacunek swoją drogą, ale dwoje ludzi z tak silną osobowością na pewno będzie miała nie mały problem, aby się ze sobą jakoś normalnie porozumieć ;> Osobiście widzę to tak: lekkie spięcia, kłótnie a nawet poważne awantury powinny być u nich na porządku dziennym – nie ważne, czy chodzi tu o podpisanie wielomilionowego kontraktu reklamowego, czy też o to, kto ośmielił się wychlać calusieńką kawę w kuchni dla personelu. Jedno i drugie dogryza sobie ile wlezie, niemniej jednak w sprawach naprawdę dużej wagi mogą na siebie liczyć, wiedzą, iż są kompetentni, ufają sobie nawzajem, o dziwo potrafią współpracować a także darzą się naprawdę dużym szacunkiem. Tylko publicznie jakoś nigdy się do tego nie przyznają ;P ]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ dziękuję bardzo! :) ja też oczarowana jestem postacią Gossena *.* no i buźka na zdjęciach jest cudna.
    w mojej karcie wspomniane jest, że to jakiś biznesmen wyciągnął Margośkę z taniej prostytucji, więc może Matt mógłby nim być? zaoferował jej apartament i stałych klientów w zamian za to, że na pierwszym miejscu będzie stawiała klientów kasyna? co Ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  9. [ O, dziękuję bardzo. ]

    Dzisiaj był zdecydowanie zły dzień na wyprowadzanie jej z równowagi. Kupa niepouzupełnianych papierów od tygodni spoczywała na zagraconym kubkami po gorzkiej kawie biurku, od trzech dni mordowała się z zacinającym faksem, a jakby na domiar złego, podległy jej asystent, wysłał do Agencji reklamowej nie te dokumenty, co trzeba, przez co transakcja pieniędzy na nowe spoty telewizyjne znacznie się opóźni. Mattieu Gossen nie miał bladego pojęcia, w co też właśnie się wpakował, pchając się z brudnymi buciorami do jej gabinetu. Nawet siedząca na korytarzu sekretarka zamarła na chwilę, widzą przez uchylone drzwi, jak panna McHalffey powoli unosi morderczy wzrok z nad stosiku wypełnianych raportów, wprost na sylwetkę ciemnowłosego mężczyzny. Oj, te bazyliszkowe spojrzenie nigdy nie oznaczało niczego dobrego. Aby uchronić się przed niechlubnym widokiem rozlewu krwi, cichutko zamknęła drzwi, pozostawiając pana Gossena oraz swoją przełożoną samych sobie. Znając życie, i tak doskonale wszystko usłyszy, mimo dźwiękoszczelnych ścian oraz szczelnie przymkniętych drzwi.
    -Czy nikt nie był łaskaw wytłumaczyć ci, do czego służą telefony? –Warknęła cicho, zagryzając mocno dolną wargę, aby przedwcześnie nie wybuchnąć. Grabił sobie, oj grabił. Mógł do niej przedzwonić, a już najlepiej do jej sekretarki, a zamiast tego wolał samą ją nachodzić, w dodatku zwracając się do niej jak do osiemdziesięcioletniej staruszki cierpiącej na sklerozę. –Pierwszy raz w życiu widzę te twoje papierki, nic mi o nich wcześniej nie wspominałeś. –Dodała hardo, sięgnąwszy dłonią przez biurko oraz bez najmniejszych skrupułów wyrywając mu plik kartek, aby bliżej im się przyjrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  10. [ ślicznie dziękować! :) ]
    Może się to wydać dziwne, ale Margo lubiła swoją pracę. Jasne, nie było przyjemnie, kiedy jej klientami okazywali się podstarzali, otyli panowie, którzy liczyli na uniesienie, a sami nie dawali z siebie nic. Potrafiła to jednak przetrwać, odbijając sobie to w inny sposób.
    Jasne, czasami myślała o tym, żeby skończyć z zarabianiem w ten sposób i zająć się czymś bardziej.. odpowiednim dla damy. Wiedziała też, że wystarczyło poprosić Matta, a znalazłby coś dla niej, ale takie myśli szybko znikały. Uwielbiała mężczyzn, większość jej klientów wbrew pozorom była niezwykle przystojna i liczyła na obopólną korzyść, więc nie miała na co narzekać.
    Każdy wolny wieczór spędzała w kasynie. Nie mając żadnego klienta zwyczajnie kręciła się między stołami, rozmawiała ze znajomymi, poznawała nowych ludzi i zdobywała kolejnych klientów. Poza tym, była też w pewnym stopniu atrakcją kasyna. Zawsze ubrana elegancko, z nieskazitelnym makijażem i schludną fryzurą stanowiła w pewnym stopniu dodatek do wnętrza. Poza tym, dzięki swojej urodzie i darze przekonywania, często nakłaniała klientów by grali dłużej i o większe stawki, wzbogacając kasyno, a im osładzając gorzką porażkę.
    Od razu rozpoznała zapach perfum Gossena, jednak odczekała chwilę, zanim odwróciła się w jego stronę. Musiała przecież oczarować karty, co podobno przynosiło szczęście. Dopiero po chwili zwróciła się w stronę mężczyzny.
    -Nie myśl tak intensywnie. Przecież i tak wygrasz. -wyszeptała cicho, nieco zbliżając się do niego, a następnie posłała mu swój firmowy uśmiech, którym wabiła klientów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Pośpiesznie przeleciała wzrokiem po trzymanych w dłoniach papierach, poszukując na nich jakichkolwiek śladów swej wcześniejszej bytności. Z satysfakcją stwierdziła, iż pismo, jakie na nich widnieje, nie może należeć do niej. Ba, ona już nawet wiedziała, kto wypełniał te przeklęte dokumenty! Na Boga, jak ujrzy w swym zasięgu tego niedorajdę, swego asystenta, chyba powiesi go za ten tani krawat na jednym z kandelabrów kasyna. Ponownie uniosła wzrok na oblicze Mattieu, marszcząc delikatnie brwi, gdy dostrzegła jego dziwnie nieobecne spojrzenie. Zamiast jednak skupić się na kierunku, w którym nieustannie zerkał, wolała z góry założyć, iż zapewne musiał się czegoś naćpać.
    -Gdybyś przestał pozostawiać tego typu sprawy na ostatnią chwilę, dziś nie musiałabym ratować twego zapominalskiego tyłka. –Oświadczyła wyniośle, nagle wstając od biurka oraz odkładając na nie, trzymany dotychczas plik kartek. –Na przyszłość polecam ci odstawić alkohol, gdyż może to szkodzić twemu umysłowemu zdrowiu. –Minęła go, nie zaszczyciwszy ani jednym spojrzeniem, kierując swe kroki ku ekspresowi z kawą, stojącemu na eleganckim kredensie pod przeciwległą ścianą. Być może każdy inny pracownik, po wypowiedzeniu tych słów na głos, musiałby pogodzić się z szybkim odejściem… ale ona nie była ‘każdym’ ani tym bardziej ‘innym’. I nawet ktoś taki jak Mattieu Gossen musiał to jakoś przełknąć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Sama nie miała pojęcia co takiego widzą w niej mężczyźni. Nie, oczywiście nie w ten skromny sposób, bo doskonale wiedziała jakich kart użyć, by kogoś zdobyć i sobą zachwycić. Nigdy jednak nie zastanawiała się nad tym, by celowo zachowywać się w określony sposób. To wychodziło z niej. Może to fryzura z zamierzchłej opoki? Krwistoczerwone wargi? Wdzięk, z którym się urodziła, choć nie zawdzięcza go matce? Była po prostu sobą, z zadowoleniem odkrywając, że właśnie w takiej odsłonie, może z niewielką domieszką tajemniczości, podoba się mężczyznom.
    Nigdy też celowo nie kusiła Gossena. Była mu wdzięczna, za wszystko co dla niej zrobił, za jego pomoc i przyjaźń, choć również nie dało się ukryć, że pociągał ją w sposób znacznie większy niż większość mężczyzn, może właśnie przez to, że był dla niej niedostępny. Za bardzo jednak liczyła się dla niej jego przyjaźń, żeby próbować czegoś więcej.
    Uśmiechnęła się uroczo i odebrała od krupiera czek i nawet przegrani szczerze jej gratulowali zwycięstwa, choć w każdej innej sytuacji pewnie mieliby zasępione miny. Jej urok jednak nie pozwalał im na inne reakcje.
    -Chcesz się mnie pozbyć? -zagadnęła z cichym, melodyjnym śmiechem. -Przynieść Ci coś do picia? -zapytała odstawiając szklankę, gdyż właśnie skończyła swojego drinka i podniosła się, postanawiając odpuścić sobie dalszą grę.

    OdpowiedzUsuń
  13. [Kotek, "uspokajasz"*. x d]
    -Wiem, wiem. -uśmiechnęła się i przytuliła się do niego. Było jej trochę zimno po kąpieli.
    -A więc co się dzisiaj działo? Coś ciekawego? -spojrzała mu w oczy z ciepłem i troską w oczach. Zawsze się o niego martwiła. Był dla niej niczym brat, którego nigdy nie miała. Jej młodsza siostra była zbyt samodzielna i nie podzielała jej pasji do hazardu. Dostała od niej list, że zaręczyła się z synem sąsiadów i oczekuje dziecka. Będzie prowadziła normalne i spokojne życie, w porównaniu do Amelii, która wolała chaos Las Vegas.

    OdpowiedzUsuń
  14. Gdyby przejmowała się tym, iż mógłby ją zwolnić, zapewne starałaby się trzymać buzię na kłódkę. Ale po pierwsze, postępowałaby wbrew własnej woli, a po drugie, najwyraźniej nie martwiła się ostrzeżeniami Mattieu. Tak naprawdę, mógł ją wyrzucić w każdej chwili, aczkolwiek wtedy bardziej zaszkodziłby sobie, niżeli jej. Znalezienie sobie nowej pracy nie byłoby dla niej niczym nowym, ani zapewne wyjątkowo trudnym. Przywykła do częstych zmian, do niemal niekończących się podróży. Niegdyś wiodła życie koczowniczki, a zatem powrót do niego nie stanowiłby dla niej najmniejszej trudności. To właśnie, dlatego, pozwalała sobie na więcej, aczkolwiek nie robiła tego nazbyt często (a także ostro) w obecności innych pracowników. Zwykle pozostawiała krytykę dla swego szefa wyłącznie jego własnej osobie. Nie była typem kobiety, która podważała jego autorytet na oczach reszty podwładnych. O nie, to już byłoby niegrzeczne, a nawet ona (wbrew pozorom) trzymała się pewnych standardów.
    -Z czego mam ci się tłumaczyć? –Westchnęła przeciągle, naciskając spokojnie mały, czerwony przycisk, po czym przez parę chwil obserwowała, jak elegancki ekspres do kawy pomrukuje, syczy, buczy, aż w końcu nalewa wrzący strumień cudnego naparu wprost do wysokiej, białej filiżanki. W tym samym czasie, Moira oparła jedną dłoń na biodrze, odwracając się przodem ku stojącemu w pobliżu biurka Mattieu. Co on sobie znów ubzdurał?

    OdpowiedzUsuń
  15. [ My się znamy prawda? ;P
    Tak się zastanawiam co po za pracą mogłoby być miejscem spotkania, ale trochę ciężko mi to znaleźć. A ta jego córka ile ma lat? Napisane jest że jest dorosła ;) ale w sumie tu nawet nie wiadomo ile on ma lat ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  16. -Nie obrażaj mnie. –Prychnęła wyniośle, mrużąc swe szmaragdowe tęczówki w sposób niebywale drapieżny. – Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, iż swe obowiązki traktuję poważniej niż nawet sama Elżbieta druga. Nie dałabym tych dokumentów byle komu, zwłaszcza niedoświadczonemu asystentowi. –Oświadczyła hardo. Musiała zajść pomyłka. Mattieu musiał przekazać owe papiery własnej sekretarce, instruując ją, aby przesłała je do biura Rzeczniczki Prasowej. Tam zapewne, pod jej nieobecność, dokumenty trafiły w łapska niedoświadczonego asystenta, który nie mając pojęcia o zaleceniach szefa, wypełnił je po swojemu, ponownie odsyłając do gabinetu pana Gossena. Podobne historię miały już miejsce, także rozwiązanie tej zagadki wydawało się być niemal oczywiste. Och, cóż za ironia losu.
    -Zajmę się tymi papierami, będziesz je miał na biurku pod wieczór. –Spuściła z tonu, upijając łyk gorącej kawy. –Czy to niewystarczające wynagrodzenie…? –Burknęła cicho, już nie mogąc się doczekać nocy spędzonej nad poprawianiem błędów jego sekretarki oraz jej asystenta. Westchnęła cicho w myślach, podchodząc ku przeszklonej ścianie, za którą to roztaczał się urokliwy widok na tonące w blasku zachodzącego słońca miasto grzechu. Dopiero teraz, gdy ciepłe światło padło na jej oblicze, można było dostrzec, iż była zmęczona. Od paru tygodni pracowała nad ważnym dla Kasyna projektem, a teraz będzie się musiała zajmować niekompetencją pracowników z niższego szczebla. Niemniej jednak, nie zamierzała się nikomu skarżyć, zwłaszcza Mattieu. Poradzi sobie, choć nie spała od ostatnich czterdziestu ośmiu godzin, a jej ostatnim posiłkiem było wczorajsze śniadanie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Valentina de Luca15 września 2012 13:37

    [Może uznamy, że Valentina miała już okazję poznać się z Mattieu i teraz odwiedza go w kasynie? Albo podczas gry krupier będzie chciał ją oszukać i będzie chciała rozmawiać z dyrektorem kasyna ?]

    OdpowiedzUsuń
  18. Valentina de Luca15 września 2012 15:42

    Valentina miała bardzo ambitny plan na ten wieczór. Chciała przegrać trochę pieniędzy, wypić parę drinków i zakończyć to wszystko w swoim apartamencie, w towarzystwie jakiegoś przystojnego mężczyzny. Można powiedzieć, plan idealny. Gdyby nie to, że coś już na wejściu popsuło jej humor. Zaczęła od stanowiska Blackjacka i przez jakiś czas szło jej wyjątkowo dobrze. Obyło się jednak bez gapiów, którzy pojawiali się przy stoliku zazwyczaj wtedy, kiedy ktoś wygrywał z krupierem. W pewnym momencie zauważyła, że mężczyzna mąci coś przy kartach. Wyglądało to mniej więcej tak, jakby pod mankietem koszulki miał schowaną talię z kartami. W zasadzie zachowała się dość spokojnie, podniosła się ze stolika i odeszła kończąc grę bez rozwiązania. Dopiero później złapała jednego z ochroniarzy i wyjaśniła mu całą sytuację.
    Ochroniarz, z którym rozmawiała zaprowadził ją pod gabinet prezesa i zapukał. Kobieta weszła do środka spoglądając na człowieka ukrytego za stosem papierów.
    - Nie chciałabym przeszkadzać, ale myślę, że to co mam do powiedzenia może pana zainteresować – odparła rozglądając się po gabinecie.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Przecież na pierwszy rzut oka widać, że nie będzie on dobry ani dla pana, ani dla mnie – stwierdziła. Po co rzucać puste słowa. Pewnie gdyby powiedziała mu to cholerne „dobry wieczór” tak jak tego oczekiwał, odpowiedziałby jej tym samym marudnym tonem. Pozwoliła sobie usiąść na krześle, które stało przed jego biurkiem. Wcale nie śpieszyła się z dążeniem do sprawy, w której tu przyszła. Miała przecież cały wieczór, skoro jeden z pracowników owego mężczyzny zepsuł jej na wejściu humor. Nie miała ochoty ani na dalszą grę, ani na drinki, nie mówiąc już o przystojnym Latynosie którego namierzyła w lobby przed wyjściem.
    - Jeden z pana krupierów bardzo niedyskretnie oszukuje klientów kasyna. Albo ma nas, albo pana za idiotę wyciągając sobie asy z rękawa.

    [Łał. Patrzę na ostatni gif i zaczynam się ślinić ^^]

    ~Valentina

    OdpowiedzUsuń
  20. Amelie dotychczas wcale nie przepadała za ślęczeniem przed komputerem. Naprawdę. Wolała zamiast tego zająć się kolejnym obrazem, jakikolwiek by on nie był. Albo zająć się swoim kotem. Albo czymkolwiek innym. Zazwyczaj po prostu włączała go tylko w celu sprawdzenia kolejnego obraźliwego maila od szefa, który wysyłał jej również listę zadań do wykonania następnego dnia. Czuła się czasami, jak jego niewolnica. Naprawdę. Za grosz jakiegoś poszanowania dla człowieka.
    Jednak ostatnimi czasy pewną dozą odskoczni były dla niej rozmowy z nieznajomym mężczyzną z Vegas. Potrafił poprawić jej nastrój rozmowami, czy też bluzganiem na jej szefa. Och, tak. W tym był genialny. Oczywiście, dochodził do tego fakt, że naprawdę przyjemnie jej się z nim rozmawiało o wszystkim, tak naprawdę.
    I kiedy wróciła zmęczona nie tylko fizycznie, ale i psychicznie do domu, po czym włączyła komputer, by w tym czasie nakarmić Nuita i przebrać się w coś luźniejszego... Usłyszała dźwięk przychodzącej wiadomości.
    Wolnym krokiem podeszła do biurka i odczytawszy treść.. Uśmiechnęła się do siebie. Przez moment zagryzała delikatnie wargę, jakby zastanawiała się, co odpisać.
    "Bonjour ;* Poza tym, że rozmawiasz z niemalże trupem, to wszystko w jak najlepszym. A Ty? Jak przeżyłeś ten jakże długi dzień?". I enter. Usiadła na krześle, czekając.

    OdpowiedzUsuń
  21. Fakt, że bardzo często była jedyną kobietą przy stole krupierskim bardzo pomagał. Większość mężczyzn skupiała się na niej, zamiast na kartach, więc wygrywała w bardzo łatwy sposób, a przy tym nikt nie awanturował się przez to, że przegrał.
    Przytaknęła na propozycję drinka, którego zaraz odebrała z wdzięcznym uśmiechem. Matt już wiedział co lubi, więc nie bała się, że przyniesie jej coś niesmacznego.
    -Przestań to powtarzać, Matt. Mam cudowne życie: sporo pieniędzy, luksusowy apartament, przyjaciół i regularny seks z różnymi facetami. Czego więcej mogłabym chcieć? Przecież wiesz, że nie nadaję się do pracy za biurkiem. -powiedziała z cichym westchnieniem, jednak uśmiech zaraz ponownie zagościł na jej wargach, kiedy to upiła łyk swojego drinka.
    -Dopóki nie będę stara i pomarszczona, to będę to robić. Tu, czy gdzie indziej.. Dopóki mnie stąd nie wyrzucisz. -wyjaśniła, mając nadzieję, że na jakiś czas Gossen daruje sobie matkowanie jej. Oczywiście, miał rację, mogłaby robić coś innego, zamiast "sprzedawać" swoje ciało. Ale co niby takiego? Ledwie ukończyła szkołę średnią, od osiemnastego roku życia podróżuje, przez ponad rok była tanią dziwką. Z takim doświadczeniem z pewnością nie zdobędzie żadnej pracy.

    OdpowiedzUsuń
  22. [O słodki Jezu, kogo ja widzę! Aż wstyd mi bardziej, że się nie odzywałam. Przeto moja znajoma z Wielkiego Jabłka, a potem z Binions Horseshoe zawitała na blogspocie. Pamiętasz jeszcze Margot? Która miała białego kota, wykorzystywała Mattieu i mieszkała w hotelu w zamian za regularny seks?
    A zdjęcia masz tak samo ładne, jak zawsze. Aż się mi rozmowa przypomniała o zabronieniu innym autorom wykorzystywania ładniejszych zdjęć.
    No i trochę wyjaśnień Ci się należy, co? Tak to jest, jak się ma problemy zdrowotne, ale już wracam do żywych i nawet myślę o dołączeniu do bloga. Jakbyś miała ochotę się skontaktować, to pisz na clockwork.flies@gmail.com, bo ja bym z chęcią znowu pogadała ^^
    Pozdrawiam!]

    OdpowiedzUsuń
  23. Delikatna, kobieca dłoń sięgnęła po stojący na toaletce flakonik perfum, po czym odwróciła go w swoją stronę i rozpyliła pachnące krople po swoim wciąż nagim ciele. Z pełnych ust wydobył się odgłos, oznaczający najwyższy zachwyt, gdy chłodna mgiełka osiadała na lekko brązowej skórze, a zielone oczy na moment zniknęły zakryte powiekami i firanką długich, czarnych rzęs, którym mascara nigdy nie była potrzebna. Stojąca przed wielkim lustrem dwudziestosześciolatka przyjrzała się sobie uważnie, po czym odwróciła się i założyła na siebie jasną, krótką sukienkę z dużym dekoltem, która wciąż więcej odkrywała, niż zakrywała, ale zostawiała wyobraźni pole do popisu. Wiedziała, że wykorzystają je nie tylko mężczyźni, ale też co poniektóre kobiety, ale nie dbała o to. Tego wieczora liczył się dla niej tylko jeden mężczyzna, a na imię mu było Mattieu.
    Pociągnęła usta wyrazistą, czerwoną szminką i wrzuciła ją niespiesznie do podniesionej z łóżka torebki, rozglądając się w poszukiwaniu telefonu. Srebrny aparat z wzorkiem ułożonym z kryształków na obudowie mrugała do niej swoim dużym ekranikiem, pokazując wiele mówiące zdjęcie ukochanego mężczyzny, a pod nim napis: "Dzwoni Twój Facet". Złapała komórkę i spokojnym krokiem ruszyła w kierunku drzwi. Nie spieszyła się, choć byli umówieni na kolację. Jak kocha, to poczeka, mawiała zawsze jej matka, a Jolene to akurat matczyne powiedzenie wryła sobie głęboko w pamięć.
    Kobieta weszła do windy i nacisnęła przycisk z wielkim "-1", a ogromny dźwig ruszył ze swym niewielkim ciężarem wprost do podziemnego parkingu, gdzie to na Jolene czekał już samochód z kierowcą i wciąż dla niej nieznanym celem podróży. Niespodzianka Matta, odnośnie miejsca, w którym mieli zjeść posiłek, była może i przyjemna, ale też niezwykle irytująca. Nie lubiła takich niespodzianek, gdy nie będzie wiedziała, jak się zachować, co na siebie włożyć, które danie z menu wybrać, by się nie pochorować, ale ceniła sobie drobne gesty, które czasami Matt tak chętnie wykonywał, a przecież nie musiał.
    - Pan Gossen dzwonił już trzy razy, proszę pani - powiedział niepewnie młodszy od niej o kilka lat chłopak, dygając i otwierając jej drzwi jednego z kilku prywatnych samochodów, którymi poruszali się wraz z Mattem po mieście.
    Jolene wzruszyła ramionami i usiadła na tylnym siedzeniu, za fotelem pasażera. Położyła obok siebie torebkę, zsunęła ze stóp buty na wysokim obcasie i oparła głowę o zagłówek, zastanawiając się, dokąd tym razem zabiera ją Mattieu.

    OdpowiedzUsuń
  24. [Ostatni gif mistrzowski, naprawdę. Przeczytałam dokładnie kartę i jestem tu po to, żeby pomyśleć nad fabułą. Z racji wygody piszę tutaj, a nie na shoutboxie, bo moje rozważania często zajmują za dużo miejsca.
    Uwaga, uruchamiam trybiki. Czego ktoś tak wysoko postawiony może chcieć od kogoś takiego jak Evelyn... O, mam. Szybko poszło, zadziwiające.
    No więc... Jakiś superważny mafioso miał urodzinki i Evelyn dostała polecenie od kogoś z towarzystwa solenizanta, żeby zaśpiewać Marilynowe "Happy Birthday". Niestety, panu się nie spodobało, bo chciał ukryć ten fakt (widać nie lubił się starzeć wyjątkowo paskudnie) i poszedł na skargę do Matta. Włala.]

    OdpowiedzUsuń
  25. [Skoro panom z powodów zawodowych zdarza się stosunkowo często współpracować, jakiś wątek by się przydał :) I jak będziesz mieć dostęp do komputera, zmień proszę to, o co prosiłam na shoucie.]

    OdpowiedzUsuń
  26. -Och, czyżbym miała omamy…? –Powoli odwróciła swe smukłe oblicze ku siedzącemu na fotelu Mattieu, unosząc w teatralnym geście zdumienia swe obydwie, ciemne brwi. –Usłyszałam w tonie twego głosu troskę? –Parsknęła w końcu śmiechem, upijając kolejny łyk gorzkiej kawy. Bez kofeiny nie byłaby w stanie dłużej funkcjonować. Tak czy inaczej, mimo oczywistego zmęczenia nie miała zamiaru usłuchać polecenia swego szanownego szefa. Odstawiła filiżankę z resztką kawy na zagracone papierzyskami biurko, obiecując sobie w duchu, iż jutro z samego rana zrobi tu porządek, po czym ponownie wzięła do rąk urzędowe pisemko Mattieu, przyglądając mu się uważnie. To byłoby do niej niepodobne, gdyby teraz tak po prostu sobie odpuściła. Na sen jeszcze przyjdzie odpowiedni czas, a teraz najważniejsza była praca.
    -Dobrze wiesz, że ja wypełnię te dokumenty dokładniej oraz o wiele sprawniej niż ty. –I wcale nie powiedziała tego tylko po to, aby mu ponownie dopiec. Po prostu taka była prawda, znała się na tym i wiedziała, co robi. –Idź już lepiej przebierz się w smoking. Zbliża się godzina, w której do kasyna zaczną napływać ludzie, a ty, jako gospodarz powinieneś mieć nad nimi piecze. Ale nie u mnie w gabinecie, tylko tam, na dole. –Moira posłała mu wymowny uśmieszek. Ona sama, o dziwo, nie lubiła spędzać wieczorów w kasynie. Właściwie, prawie nigdy tam nie schodziła. Jeśli już miała wolne, to przesiadywała albo przy barze, gawędząc z zaprzyjaźnionym barmanem, albo w hotelowej restauracji, przy swoim ukochanym oknie na tyłach lokalu, gdzie nikt wścibski nie miał sposobności, aby jej nieco poprzeszkadzać.

    OdpowiedzUsuń
  27. Valentina de Luca16 września 2012 15:58

    Uśmiechnęła się tylko. Spodziewała się czegoś takiego, nie dała się jednak zniechęcić. Została oszukana i znała sposób, aby to udowodnić.
    - Podejrzewam, że posiada pan monitoring na terenie kasyna. Krupier był bardzo niedyskretny, więc istnieje spora szansa, że jego wybryk został nagrany.
    Nie miała zamiaru się poddać, nie było to takie łatwe. Być może szef kasyna rzeczywiście miał pełnię zaufania do swoich pracowników, ale w tym wypadku po prostu nie miał racji i ona miała zamiar go o tym uświadomić.
    - Ewentualnie mogę zejść na dół i ponownie dać się oszukać.
    W zasadzie robiła facetowi przysługę, bo przecież krupier działa wyłącznie na jego niekorzyść. Jakie kasyno pozwoli sobie na kanciarza w szeregach? Na pewno nie tak jak Bellagio, a wieść o tym, że pracownicy oszukują przy grach rozniosłaby się bardzo szybko. Być może tylko właściciel do końca byłby przekonany o niewinności krupiera.

    [W takim razie jest to konieczne, abym zmieniła nick na imię i nazwisko postaci?]

    OdpowiedzUsuń
  28. [Zaczne, tylko ustalmy relacje :) prosilam o zmiane linku na grigoriy zaytsev, bo aktualnie to brzmi 'grzesiek grzegorz zaytsev' :)]

    OdpowiedzUsuń
  29. Sala, w której znalazła się Jolene, gdy tylko portier otworzył przed nią drzwi, zapewne kilka lat wcześniej onieśmieliłaby ją na tyle, że nie zrobiłaby najmniejszego kroku w kierunku czekającego na nią mężczyzny. Dzisiaj jednak nie była już tą tancerką z przedmieść, jej nazwisko - a raczej nazwisko jej życiowego partnera... - budziło respekt. Nie miała zamiaru być od niego słabsza, więc przekroczyła próg sali restauracyjnej i skierowała swoje kroki za portierem, który prowadził ją do małej, kameralnej salki z przytulnym kominkiem i jedynie kilkoma zajętymi stolikami, gdzie czekał na nią Mattieu.
    Podeszła do niego sprężystym, choć wciąż nie pozbawionym gracji, krokiem i pocałowała lekko w policzek, ciesząc się zapachem jego skóry.
    - Wybacz - powiedziała, choć wcale nie było jej przykro, po czym przysunęła swoje usta do ucha właściciela kasyna i wyszeptała seksownie zachrypniętym głosem: - Myślę, że uda mi się jakoś to tobie wynagrodzić. - Uśmiechnęła się nieco figlarnie, odgarniając z twarzy włosy i siadając na podsuniętym przez kelnera krześle.

    OdpowiedzUsuń
  30. [A jakby wróciła prawa ręka/asystentka Mattieu w postaci Valerie, byłoby źle? ;) o ile, jeszcze się ją pamięta]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wystawiasz moją pamięć na próbę, ale ciężko o Val zapomnieć :D pani przyjaciółka, która prawie że doprowadziła do rozpadu związku Cat i Matta? Jak najbardziej chcę cię tu widzieć znowu :D]

      Usuń
    2. [Rozumiem, że stanowisko może zachować? Mimo tego, że zniknęła na parę miesięcy? W sensie, wróci błagać o stanowisko? ;D W takim razie, niebawem jakaś karta się pojawi ;P]

      Usuń
    3. [W sumie to nie pamiętam za bardzo kim była. Menadżerką? Ciężko będzie teraz coś wykombinować bo pozajmowane :/ Ale teoretycznie jest menadżer kasyna i hotelu osobno, więc mogła by być takim jakby łącznikiem, że sprawowałaby piecze nad obydwoma ;)]

      Usuń
    4. [Robiła większość rzeczy za Matta i chyba jako jedna z nielicznych miała pojęcie o wszystkim, co było niezgodne z prawem. Właściwie, ona pojawi się ponownie w hotelu znikąd, więc coś wykombinujemy z czasem ;)]

      Usuń
    5. [Okok, a więc czekam :)]

      Usuń
  31. [Karta jest okropna, ale jutro po pracy postaram się ją poprawić i dokończyć. Mam zacząć wątek czy ty to zrobisz? ;)]

    OdpowiedzUsuń
  32. [Musiała mieć jakiś powód, żeby zniknąć bez wyjaśnienia ;D Spokojnie, nie wiadomo kto jest tatusiem ;D Zakładam, że Gossen mieszka w hotelu]

    Valerie tęskniła za klimatami tego hotelu i tego kasyna, i w życiu nie przyznałaby się do tego, że tęskni też za Mattieu. Nie wierzyła w przyjaźń między mężczyzną a kobietą, doskonale wiedziała też, że ich relacja nie była czystą przyjaźnią, że może właściwie była tylko zalążkiem przyjaźni z dodatkiem erotycznym i biznesowym. Kiedy stan zdrowia jej córeczki wrócił do normy, zadzwoniła po swoich rodziców, którzy uwielbiali spędzać czas z małą Sophie i zostawiła dziecko pod ich opieką na tydzień. Owszem, miała pewne wyrzuty sumienia, ale wyrzuty sumienia w sprawie Bellagio były nieco silniejsze - zostawiła Gossena bez słowa, z milionem nie załatwionych spraw, ale to wizja ciąży, o której się dowiedziała, wystraszyła ją na tyle, aby uciec do Nowego Jorku, a potem do Los Angeles.
    Mimo to, Bellagio było jej całym życiem. Tutaj uczyła się, jak pracować i tutaj pracowała najlepiej, jak tylko mogła. Musiała tutaj wrócić.
    Blondynka zmierzyła krzywym, niezbyt pochlebnym spojrzeniem nową recepcjonistkę, zastanawiając się, kto zajmuje się teraz rekrutacją ludzi. Młoda kobieta wyglądała na starsza, niż pewnie była w rzeczywistości, a to tylko przez zmęczenie - taki widok, kiedyś w Bellagio był... Niedopuszczalny.
    Zarezerwowany apartament znajdował się na przedostatnim piętrze hotelu. Kiedy jej rzeczy zostały tam zaniesione, skierowała się do pomieszczeń Gossena, ale drobna sekretarka nie chciała jej wskazać jego apartamentu, ani też wpuścić ją do gabinetu. Mimo wszystko, siłą swojej perswazji i uśmiechem, dowiedziała się, gdzie pomieszkuje Mattieu. Dlatego też po godzinie dwudziestej drugiej zapukała w drzwi jego apartamentu. Ubrana w granatową, elegancką, ołówkową sukienkę i beżowy żakiet, zerkając na swoje czółenka w kremowym kolorze, czekała, aż ktoś jej otworzy.

    OdpowiedzUsuń
  33. Valentina de Luca16 września 2012 21:02

    Uśmiechnęła się zadowolona, w końcu udało jej się jakoś przekonać tego mężczyznę, że może nie wszystko jest takie jak mu się wydaje.
    - Proszę sobie wybrać jakieś dobre miejsce obserwacji, z pewnością nikt nie będzie oszukiwał w pana obecności – odparła. Przecież żaden szanujący się kanciarz nie będzie próbował swoich sztuczek w obecności szefa, ale gdyby mężczyzna usiadł sobie w jakimś miejscu i spokojnie wszystko obserwował. Valentina z kolei bez ogródek znów usiadła przy stoliku i tym razem nie była sama. To dawało z kolei krupierowi większe pole do popisu. Grali tak mniej więcej z dziesięć minut, kiedy mężczyzna stojący za kartami zaczął najpierw mierzyć wzrokiem wszystkich graczy, a później jak się okazało zaczął rzeczywiście wysuwać karty z rękawa w momencie, kiedy gracze rozglądali się po sobie szukając potencjalnych blefów. Niemal doskonale wykorzystał nieuwagę wszystkich, albo zagrał na swojej niewinności. W końcu kto by się spodziewał krupiera oszusta? Val skierowała swój wzrok na szefa kasyna, jeśli nie odwrócił wzroku to z pewnością to wszystko widział. Czekała teraz aż wykona ruch i coś zrobi.

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie sztuką było zaśpiewać "Happy Birthday" poprawnie, w końcu to tak na dobre wsiąkło już w kulturę amerykańską i brytyjską, że śpiewano ją niemal zawsze na urodzinach. Być może powielenie sposobu, w jaki Marilyn zaśpiewała to prezydentowi stanowiłoby problem, ale nie od dziś było wiadomo, że Norma Jeane. Nawet nie próbowano jej dobrze podrobić. A już na pewno nie próbowałaby tego zrobić Evelyn. Żadna z niej ślicznotka i następczyni legendy kina.
    Zazwyczaj miała z góry ustalony przez szefa restauracji repertuar, który dowolnie mogła sobie zmieniać. Mogła też sobie robić dwie, trzy przerwy przed piosenkami, w których nie był wymagany fortepian, żeby jej kolega z zespołu mógł się potem z nią zmienić i chociaż na pięć minut też odsapnąć.
    W drodze po pierwszego drinka zaczepił ją facet. Wysoki, umięśniony, ze złotym zębem. Wcisnął dwa banknoty do ręki i poprosił o zaśpiewanie krótko dla jej przyjaciela, Alfreda. Nie mogłaby zaprzeczyć, że wahała się dobre parę sekund, ale naszło ją, że nie może nie zadowalać gości. Zawsze to jakiś plus w oczach innych. Dlatego marszcząc brwi, kiwnęła głową i po powrocie na scenę mruknęła do zespołu, że pod koniec występu zaśpiewa to dla tego Alferda, którego nawet nie potrafiła zobaczyć w tłumie gości, zajadających się i opijających na sali.
    Nie minęło piętnaście minut po tym, jak delikatnie ukłoniła się w akompaniamencie oklasków ze strony tych parunastu osób, które zwróciły na nią uwagę, a wiadomość barmana przerwała jej picie kolejnego drinka.
    - Jak to mnie? - zdziwiła się, unosząc wysoko brwi. - Masz gumę? Dawaj gumę... Muszę poprawić oddech...
    Złapała za dwie kostki, wcisnęła je sobie do ust, poprawiła fryzurę w ozdobnym lustrze za barem i pomknęła do pokoju, w którym nigdy jeszcze nie była i znała go tylko drzwi do niego od strony korytarza. Wyrzuciła gumę do kosza, mając nadzieję, że nie będzie od niej waliło alkoholem (nie wypiła też znów za dużo).
    Zapukała cicho, sekretarka zaprosiła ja do środka i poleciła wejść od razu. Wzięła głęboki oddech, serce waliło jej jak młot pneumatyczny. Po co szef miałby wołać ją? Czy w ogóle wiedział, że ktoś taki jak Evelyn Barlow smęci do kotleta? Nie sądziła, że zapowiadało się to dobrze.
    - Dobry wieczór... - nieśmiało przywitała się, widząc wzrok Matta na sobie, kiedy przekroczyła próg jego nieziemskiego gabinetu.

    OdpowiedzUsuń
  35. -Och, Mattieu. Czyżbyś i Ty miał jakieś problemy? -zagadnęła, wcale nie powstrzymując swojego perlistego śmiechu. Oczywiście, zawsze istniało prawdopodobieństwo, że może coś złapać, zarazić się jakąś bardzo wstydliwą bakterią, ale Margie doskonale zdawała sobie z tego sprawę. -Ryzyko zawodowe, kochanie. Ty możesz stracić pieniądze, ja ucierpieć na zdrowiu. Ale spokojnie tato, zabezpieczam się, a u ginekologa jestem częściej niż u kosmetyczki. -zapewniła go z szerokim uśmiechem. Zdecydowanie to nie był temat, na jaki można rozmawiać z każdym, ale przecież to był Matt, z nim mogła gadać o wszystkim, wiedział o niej więcej niż niejeden znajomy.
    -To bardzo miłe, Gossen, naprawdę, ale.. Podoba mi się to, co robię. Uwielbiam towarzystwo mężczyzn, niczego nie robię na siłę, sama stawiam warunki i jeszcze mi za to płacą. A wizytówką kasyna i tak jestem, czy tego chcesz, czy nie. I jeszcze kilka zer na Twoim koncie będzie moim udziałem. -powiedziała, spoglądając na niego ze szczerym uśmiechem. Podchodziła do swojej pracy zupełnie inaczej niż wszyscy wokół, ale nie przeszkadzało jej. Ważne, że ona czuła się z tym dobrze, nikt więcej nie musiał.

    OdpowiedzUsuń
  36. [Wiesz... Jeśli Mattieu chce tatusiować małej Sophie, to droga wolna, ale ogólnie nie ustaliłam jeszcze sprawy z ojcostwem, bo nie mam pojęcia, co z tym zrobić ;D I miałam komentarz, i mi uciekł, jak dzisiaj nie odpiszę, to dopiero jutro po południu...]

    OdpowiedzUsuń
  37. Valentina de Luca17 września 2012 19:15

    Triumfujący uśmiech pojawił się na jej twarzy, tylko ona wśród wszystkich graczy przy stoliku pozostawała spokojna. Cóż, krupier bardzo kiepsko się załatwił. Widać to było po reakcji szefa. Teraz biedak spoglądał to na niego, to na nią jakby szukając u kogoś pomocy. Nikt jednak nie miał zamiaru się nad nim litować.
    - Valentina, Valentina de Luca – poprawiła go ściągając brwi. Ewidentnie był zapracowany, albo po prostu nie zapamiętał jej imienia. Nieważne, dowiodła swojej racji i nawet była z siebie zadowolona. W końcu, kto by pomyślał że krupier drugi raz zdecyduje się na oszustwo. Szła za mężczyznami zastanawiając się co takiego szef kasyna przygotuje dla oszusta. Pewnie go zwolni, przynajmniej ona by tak zrobiła. W miejscu takim jak Bellagio oszukujący krupier był chyba najgorszą z opcji.

    OdpowiedzUsuń
  38. [O ja, nowe zdjęcia bomba *.*]

    W pewnym sensie kamień spadł jej z serca, a przynajmniej część tego kamienia, kiedy przymknęła delikatnie i ostrożnie za sobą śliczne drzwi, przez które dostała się do gabinetu. Szefa, powtarzała sobie w myślach. To był szef szefów. I tych szefów szefów też. On był jak bóg tutaj, w tym kasynie i hotelu. Nigdy nie rozmawiała z nim ot tak w jego gabinecie. Już bała się reprymendy od wejścia. Nie wiedziała chyba dokładnie za co, ale tego się bała. A tutaj proszę - kazał jej usiąść na spokojnie, zaparzył kawy latte, której zapach od razu pobudził Evelyn. I potem usiadł naprzeciw, spoglądając przenikliwymi oczami wprost na nią.
    Chciała aż westchnąć. Nie mogła oderwać od niego oczu. Prawdopodobnie faceci, którzy mają tyle zer na koncie są od razu trzysta razy atrakcyjniejsi. Chociaż on nie musiał wspomagać się zupełnie niczym. Uśmiechnęła się delikatnie.
    Trafiła idealnie. Zdała sobie sprawę, że właśnie ją pochwalił. Nie wierzyła w takie słowa, ale skinęła w cichej podzięce głową.
    I się zaczęło. Serce jej stanęło, potem zaczęło bić szybciej. Skarga.
    - Skarga? - powtórzyła zdziwiona za sobą w myślach. - Ale ja... Śpiewałam normalny repertuar, jedynie... - język zaczął jej się plątać. Nie denerwuj się, powtarzała sobie. Na nic. - Jedynie na urodziny, na wyraźną prośbę...
    Położyła na stole dwadzieścia dolców, które dostała i wzięła głęboki oddech.
    - Jeśli wyszło brzydko, może pan sobie zabrać te pieniądze. A ja zanotuję w kalendarzu, żeby nie śpiewać nikomu Happy Birthday - ton głosu zmienił jej się delikatnie. Wodziła wzrokiem za jego papierosem, który wędrował od kształtnych ust mężczyzny do popielniczki, aż w końcu zgasł.

    OdpowiedzUsuń
  39. Na ciemnoczerwonych ustach kobiety pojawił się uśmiech, gdy rzucała swojemu mężczyźnie przeciągłe spojrzenie spod długich rzęs.
    - Ty też jesteś niczego sobie - rzuciła niezobowiązująco, przyjmując od kelnera menu. - Widzę, że nie zapomniałeś... - dodała, dyskretnie rozglądając się po restauracji. Dostrzegła dwóch znajomych ochroniarzy siedzących gdzieś w kącie i kilka innych, bogatych par pogrążonych w cichych rozmowach.
    Miejsce robiło na niej wrażenie. Miłe, ciepłe, przytulne, a co najważniejsze - królewskie. Wciąż jednak nie wiedziała, z jakiej okazji Matt ją tu ściągnął.
    Cóż, nie miała głowy do daty własnych urodzin i imienin, a co tu mówić o rocznicach!

    [Ano, krótko, bo mnie tu gonią jeden przez drugiego ;]

    OdpowiedzUsuń
  40. Valentina de Luca17 września 2012 21:07

    Coś tam słyszała, głucha nie była. W sumie ostatecznie zrobiło jej się krupiera szkoda, bo szef potraktował go wyjątkowo ostro. Cóż, sama też by pewnie tak zareagowała, w końcu to kasyno to biznes życia, gdyby każdy tak sobie oszukiwał, to szybko Bellagio poszłoby na dno. Bo przecież nielegalne interesy załatwiane w tym miejscu to nie oszukiwanie klientów, którzy stawiając duże pieniądze mimo wszystko liczą na jakąś tam szczerość.
    Krupier sobie zasłużył, taka była jej ostatnia myśl, gdy nagle właściciel kasyna pojawił się przed nią. Wciąż jeszcze nieco spięty, ale dość rozluźniony w pewnym sensie. Kiedy zaproponował jej drinka poczuła się dziwnie. Jakby odbierała order za ocalenie życia małemu kotkowi spadającemu z drzewa. No w każdym razie było jej miło.
    - Zgadzając się wyświadczę panu kolejną przysługę. Z pewnością potrzeba panu drinka o wiele bardziej niż mi – stwierdziła z uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  41. Z jednej strony sprawa, przez którą została tutaj wezwana, wydawała jej się okropną błahostką, niegodną w ogóle zajmowania czasu szefa. Powinna w sumie przeprosić, on sam gdyby był jak wszyscy pozostali biznesmeni z Las Vegas, zwolniłby ją, opieprzył albo zwyczajnie olał. Ale nie, on jednak miał coś z prawdziwego szefa. Widziała to po jego zainteresowaniu. Widać Mattowi naprawdę zależało na jego kasynie. To dobrze o nim świadczyło. Kolejne pięćset punktów w jej oczach.
    Zarumieniła się niewidocznie, kiedy zwrócił się do niej milszym tonem. Dziwnie się czuła. Poniekąd niepewnie, ale też dobrze. Szczególnie, że latte była wyśmienita.
    Nadal przez niego obserwowana, starła resztę pianki z górnej wargi i wzięła głęboki oddech.
    - Tak. Na polecenie jego kolegi, miał urodziny, na to wygląda - wzruszyła ramionami. - I... Proszę sobie darować tą "panią". Evelyn. Proszę mówić mi Evelyn, sir.

    OdpowiedzUsuń
  42. Valentina de Luca17 września 2012 23:17

    - Nawet nie śmiem wątpić w znaczenie pana osoby tutaj – nie mogłaby, bo przed chwilą zaledwie miała niemal perfekcyjny przykład tego, co dzieje się ze złymi pracownikami. Może właśnie dlatego nie zdziwiła się też na reakcję barmana, odebrał od swojego szefa zamówienie.
    - To przydatne, takie specjalne traktowanie. Wie pan, duży tłum w barze i wszyscy czekają na swoje zamówienia, a ja nie muszę, bo przecież znam samego szefa. – zaśmiała się tylko – Poza tym podejrzewam, że tamten krupier szybko rozniesie plotkę, aby na mnie uważać. Wie pan, zwykła ludzka zawiść – dodała i rozejrzała się tylko dookoła – Czy często? Sama nie wiem, to chyba zależy od pracy. Parę razy w roku, ale muszę się ograniczać, żeby nie wydać tu zbyt wielu pieniędzy. Bellagio pochłania fortunę, nawet nie wiadomo kiedy.
    Wiele razy widziała ludzi, którzy po prostu tracili rachubę i nie wiedzieli jak to się stało, że nagle nie mieli już pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  43. W zasadzie zaskoczył ją fakt, że Mattieu jest ojcem. Głównie dlatego, że jak na swój jakiś tam wiek musiał się dobrze trzymać. Nie dała jednak po sobie poznać zdziwienia, wręcz przeciwnie, pokiwała tylko twierdząco głową jakby ktoś tłumaczył jej coś bardzo trywialnego. Uśmiechnęła się lekko, cóż innego mógłby powiedzieć? Przecież nie wstałby z krzesła i nie zatańczył tańca radości na myśl o tych wszystkich ludziach tracących pieniądze w jego kasynie.
    - Muszę na siebie uważać, żeby pan się na mnie za bardzo nie wzbogacił – taki był fakt, że była tu dość krótko i jak na razie mimo wszystko gra szła jej dobrze, ale przecież nie było na świecie bardziej zdradzieckiego miejsca od kasyna w Las Vegas. To tutaj często upadały budżety wielu firm, porządni mężczyźni tracili żony i majątki.
    - Chociaż gdybym nie ponosiła za to odpowiedzialności, to część matczynej fortuny chętnie bym tu straciła – gdyby jej matka rzeczywiście usłyszała tą uwagę, pewnie zaniosłaby się złością, jak zwykle.

    ~ Valentina de Luca

    OdpowiedzUsuń
  44. W międzyczasie, jak czekała na odpowiedź, zdążyła przygotować sobie butelkę czerwonego wina, jak to miała w zwyczaju, jak i kieliszek, który wcale nie tak dawno używany nie był.
    Zawsze jakoś lepiej jej się rozmawiało z tym tajemniczym nieznajomym, kiedy w układzie krwionośnym pojawiła się choć minimalna ilość alkoholu, dzięki czemu nie obawiała się schodzić stopniowo na bardziej prywatne, czy intymne tematy, ani nie zawstydzała się, jak to zazwyczaj miało miejsce za dnia.
    A teraz? Teraz podkulała nogi pod siebie, przy okazji smakując słodkiego, czerwonego wina. Jedynego alkoholu, jaki była w stanie przełknąć i jaki jej w pewnym stopniu smakował.
    I znowu mrygające okienko. Ledwo powstrzymywała się przed energicznym odstawieniem kieliszka i natychmiastowym odczytaniem tego, co też jej napisał. Ale nie. Miała w sobie odrobinę powagi, prawda? I tę końcówkę wykorzystała do zsunięcia bosych stóp na posadzkę, a potem postawienie naczynia obok laptopa.
    Uniosła kąciki ust. Aż żałowała, że ten ktoś jest tylko internetowym znajomym.. Ale cóż zrobić?
    "Może ma naprawdę zgrabny tyłek i piękne oczy? :> A co do szefa... Szkoda gadać. Jego frustracja i najwyraźniej, ogromne napięcie seksualne chyba sięgnęło zenitu, bo wydarł się za byle głupotę. Biedny".

    OdpowiedzUsuń
  45. [Głupio by było, gdyby właściciel kasyna nie przyjaźnił się (nie miał szacunku?) z szefem mafii, która czuwa nad całym tym zawszonym interesem. Głupio by było również, gdyby Mattieu nie znał przesłodkiej, przecudownej i w ogóle prze- córki Sedogi, skoro mężczyzna tak się nią wszędzie chwali. Możemy więc uznać, że Mattieu i Ananke widzieli się już tak wiele razy, że Gossen wszędzie rozpoznałby jej twarz. I tak oto pojawił się pewnego dnia w Jasmine, gdzie Jay Goo (czyli męska wersja Jamie) grał na skrzypcach. W związku z tym coś mu zaczęło świtać. Hm?]

    OdpowiedzUsuń
  46. Nazwanie jej dziewczyną było dosyć nietypowym zagraniem, chociażby w myślach mężczyzny. Chciałaby teraz je odczytać. Wiedzieć, co czai się pod tą czupryną, jaki sekret chowają jego oczy, które przyglądają jej się tajemniczo. Zupełnie tak, jak ona obserwowała jego ruchy - warg czy rąk. Chociaż w jej spojrzeniu kryła się domieszka zdenerwowania. W końcu to ona siedziała na dywaniku szefa, który prawdopodobnie był najprzystojniejszym mężczyzna w całym kasynie. Warto dodać, że był to szef szefów, a szefowi szefów nie podskakiwało się.
    - Dziękuję, naprawdę, dziękuję... - odparła, lekko się rozluźniając. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę, odstawiając opróżnione do połowy latte. - Ja naprawdę się starałam, ja... - umilkła. Nie chciała palnąć czegoś jeszcze głupszego. Założyła nogę na nogę.

    OdpowiedzUsuń
  47. Clarence Moffett25 września 2012 19:42

    [A Ty wiesz, czemu ja tu przyszłam. Po wąciszcze! I to jeszcze z powiązaniem, bo tak od początku zaczynać niefajnie, prawda? Szczególnie że znać się i tak muszą.]

    OdpowiedzUsuń
  48. [Jak najbardziej pasuje mi ta opcja i nawet coś zacznę :) I przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale miałam zawirowania na uczelni (USOS służy szatanowi, jak wszyscy wiemy, i nie tylko USOS) i dopiero teraz mam święty spokój aż do sesji :D Kocham studenckie życie.]

    Grisha może i był tym w pełni profesjonalnym panem mecenasem, który strzela na prawo i lewo prawniczymi terminami, a ludzie chowają się po kątach przed blaskiem majestatu, kiedy ów majestat raczy wkroczyć dumnie do pomieszczenia. Może i wyglądał jak jeden z tych, którzy przed rozpięciem kobiecie sukienki i rzuceniem się na jej strefy erogenne, sprawdza kartoteki i przeprowadza wywiad skupiony na posiadaniu przez nią narzeczonych, mężów, dzieci lub chociaż młodszego rodzeństwa pod opieką. Może i tak wyglądał, ale druga kwestia zdecydowanie nie zgadzała się z rzeczywistością w jego przypadku. Rzucał się na strefy erogenne niewiast, które były w jego typie i wyrażały chęć spółkowania, bez wcześniejszego researchu, nawet jeśli doskonale wiedział, że są w szczęśliwych związkach. Podobnie było z kobietą Mattieu Gossena, jak by nie patrzeć pod pewnymi względami jego szefa. Co prawda sam hegemon kasyna i hotelu nie mógł go zwolnić, ale hierarchia była bezlitosna. Gdyby Grishę to jeszcze obchodziło. Chciał i już, postanowione, poruchane, sprawa zamknięta. Nigdy nie mieli zapędów na najlepszych przyjaciół, a ta sytuacja jeszcze bardziej napięła stosunki pomiędzy panami, jednak profesjonalizm po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszym argumentem we wszelkich sporach.

    Grigoriy zjawił się w gabinecie Mattieu, żeby omówić kilka spraw związanych z nadchodzącą sprawą, którą miał się w jego imieniu zajmować. Usiadł w skórzanym fotelu, odruchowo przyjrzał się złotej tabliczce na biurku szefa Bellagio i przeniósł wzrok na niego samego.
    - Panie Gossen, prosiłem o decyzję, czy pojawi się pan w sądzie osobiście, czy mam to załatwić całkowicie w pańskim imieniu.

    OdpowiedzUsuń
  49. [No nie wiem, może spotkali się jak już pracowała w "Banku" i uznali, że warto by się było lepiej poznać. Siedzieliby przez całą noc w barze, gadali o wszystkim i o niczym oraz popijali w międzyczasie drinki, aż w końcu gdy przyszło im się rozstać pod wpływem alkoholu skończyli ze sobą w łóżku? Jaka jest ich relacja teraz - twoja decyzja.]

    OdpowiedzUsuń
  50. [No to może wątek?]

    OdpowiedzUsuń
  51. W każdym związku przychodzi moment, gdy przestaje się spędzać ze sobą całe dnie, górę nad miłością biorą codzienne obowiązki. Tak też było w ich przypadku. Choć wciąż za sobą szaleli, nie znudzili się sobą, to zaczynało im brakować czasu. Catalina wracała na studia, więc musiała powtórzyć sobie materiał. On zaś całe dnie spędzał zamknięty w gabinecie, Bóg wie co tam robiąc. Dziewczyna nie mieszała się w jego interesy, głównie dlatego, że nie miała pojęcia o zarządzaniu hotelem. To nie było dla niej.
    Jednak w ostatni dzień wakacji postanowiła odpocząć od książek. Spała do południa, a później poszła na siłownię, do spa i restauracji. W tym czasie Mattieu oczywiście pracował. Gdy po południu wróciła do pokoju była wypoczęta i pełna pozytywnej energii. Tak, idealny koniec wakacji. No, może lepszy by był gdyby spędziła go z ukochanym, ale i tak nie mogła narzekać. Tyle że teraz nie wiedziała co ze sobą zrobić. Obiecała sobie przecież, że uczyć się nie będzie, a Mattieu miał wrócić dopiero wieczorem.
    Rozejrzała się po pustym apartamencie. Zawsze mogła gdzieś wyjść, ale nie bardzo jej się chciało. Wtedy jej spojrzenie padło na kolorowe pudełko stojące na jednej z półek. Znajdowały się tam ich wszystkie zdjęcia. Od miesiąca powtarzała sobie, że ma je uporządkować. Uśmiechnęła się szeroko, zadowolona, że nie będzie bezmyślnie gapić się w telewizor tego wieczoru, a zamiast tego zrobi coś pożytecznego, i zabrała pudełko oraz puste albumy do sypialni.
    Gdy mężczyzna wrócił, nie była nawet w połowie porządkowania. Głównie dlatego, że przyszedł o wiele wcześniej niż się tego spodziewała. Słysząc ukochany głos, zeskoczyła z łóżka, na którym leżały rozsypane fotografie, i podeszła do mężczyzny. Jak zwykle zarzuciła mu ramiona na szyję i jako, że był od niej wyższy stanęła na palcach, by móc go pocałować czule na powitanie.
    - W końcu zabrałam się nasze zdjęcia. Wiesz, że dwa lata temu byłeś jeszcze przystojny? Co się z tobą stało? - rzuciła wesoło, uśmiechając się figlarnie, a w jej oczach pojawiły się łobuzerskie błyski. Często śmiała się z jego wieku. Bo jakby na to nie patrzeć, młody już nie był... Przynajmniej dla kogoś kto miał tyle lat co ona. Ale jej akurat rok urodzenia mężczyzny nie przeszkadzał. Co jednak nie znaczyło, że nie może go trochę podrażnić...
    - Jak praca? - zadała kolejne pytanie, zanim zdążył odpowiedzieć na jej zaczepkę.

    OdpowiedzUsuń
  52. Jego spojrzenie tylko przez ułamek sekundy wyrażało mniej więcej 'nie zadzieraj z człowiekiem, który podaje ci jedzenie lub od którego pracy zależeć będzie twoja renoma'. Później powróciło do standardowej obojętności na los kogokolwiek, a Mattieu Gossena to już definitywnie na jednym z ostatnich miejsc. Nie był niewdzięcznym człowiekiem, wręcz przeciwnie, ale w tym momencie poczuł się absolutnie zignorowany, a to obudziło bardzo głębokie pokłady męskiej dumy. Nie wpadło mu do głowy co prawda rzucenie tekstu z serii 'trzeba było pilnować swojej dupy albo ją odpowiednio zaspokajać', ale poziom adrenaliny we krwi skoczył gwałtownie i Grigoriy potrzebował krótkiej chwili, żeby powrócić do totalnego spokoju.
    - Tak się składa, że ten klient ma majątek porównywalny z pańskim, a to wiele zmienia w kwestii tego, czy jest po prostu kolejnym niezadowolonym i sfrustrowanym facetem, który przegrał więcej pieniędzy niż zaplanował. I nie pamiętam, żebyśmy przechodzili na ty.

    OdpowiedzUsuń
  53. W sumie jego żart nie był tak do końca nieprawdą. Dziewczyna jakby nie było całkiem skutecznie szarpała jego nerwy częstymi kłótniami. Kto wie... Może gdyby nie byli razem mężczyzna wciąż wyglądałby jak dwudziestolatek? No, może była to lekka przesada, ale jednak wiele osób twierdziło, że nerwy mają wpływ na wygląd.
    Wróciła do sypialni, ciągnąc go za sobą i usiadła na łóżku. Zaczęła znów układać fotografie, chcąc je posprzątać, by chociaż łóżko było wolne. Chciała je zwolnić, bo Matti mógł być zmęczony i chcieć się przespać... Oczywiście, tylko o to jej chodziło. O nic więcej.
    - Nie chce mi się tam iść, ale co mam zrobić? - powiedziała i wzruszyła lekko ramionami.
    Chwyciła do ręki jedną z nielicznych fotografii z dzieciństwa do ręki. Większość z nich zostało w jej rodzinnym domu, bo Cat dziwnie się czuła, widząc jak Mattieu przytula ją jako dzieciaka. Bo ta relacja rzeczywiście nie była zwyczajna. Gdyby nigdy wcześniej się nie znali... A on przecież miał z nią do czynienia od jej narodzin. Brakowało tylko tego, by był jej ojcem chrzestnym. Na dodatek fakt, że miał córkę młodszą o zaledwie kilka lat. Bawiły się w dzieciństwie i kiedyś były dobrymi przyjaciółkami. A teraz? Teraz nie potrafiły nawet na siebie patrzeć.
    - Skoro nie robisz nic szczególnego, to po co w ogóle siedzisz tam całymi dniami? - spytała, wywracając oczami, ale wciąż uśmiechając się lekko. Naprawdę nie rozumiała dlaczego mężczyzna spędzał tyle czasu w pracy. Przecież miał ludzi od praktycznie wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  54. Każdy inteligentny człowiek zorientowałby się, że ktoś go unika. Dlatego Marissa także starała się nie wchodzić Mattieu w drogę. Nie chciała by to się tak skończyło. Nie chciała tak fatalnie popsutych, pełnych napięcia relacji. Przede wszystkim nie zamierzała uprawiać z nim seksu. Było to co najmniej nie na miejscu. Ale czasu się nie cofnie, więc co niby miała zrobić? Przepraszać? Kogo i za co? To nie była tylko jej wina. Oboje wypili trochę za dużo i...tak wyszło. Żadne z nich nie było w stanie się powstrzymać. Bo jak by nie było, zarówno ona jak i on byli bardzo atrakcyjnymi ludźmi pod względem fizyczności i trudno przejść obok tego obojętnie. Poza tym takie rzeczy się zdarzają.
    Czuła się źle tylko ze względu na jego młodziutką dziewczynę, ale z drugiej strony czego oczy nie widziały, tego sercu nie żal, prawda? Jedyne co musieli teraz zrobić, to nie pozwolić by ich tajemnica wyszła na jaw, by nikogo przez to nie zranić.
    Najgorsze było to, iż mimo że nie zamierzała więcej powtarzać tego "wyskoku", chemia między nimi nadal była. Dało się ją dosłownie wyczuć w powietrzu, w momencie gdy ich spojrzenia się spotkały tego wieczora. Tańczyła właśnie jeden z popisowych układów, kiedy zauważyła owego szefa przy barze. Chociaż coś od środka nią wstrząsnęło, na zewnątrz nic nie dało się zauważyć. Cały czas prowadziła profesjonalnie występ, co rusz wyginając się w wyjątkowo ponętnych pozach i ukazując tłumowi napalonych mężczyzn swoje młode, giętkie ciało odziane jedynie w prześwitującą bieliznę.
    Zaczęła się zastanawiać co zrobi, kiedy zejdzie ze sceny. Ma do niego podejść? Zagadać? Przez ostatnie trzy miesiące omijali się wzajemnie szerokim łukiem i nie wiedziała, czy chce to zepsuć, skoro mężczyzna tak starannie pilnował aż do tej chwili, by ich drogi znowu się nie spotkały.
    Koniec końców uznała, że nie zrobi nic. Jak zwykle po występie poszła do garderoby się przebrać w nieco bardziej kryjące ubrania, chociaż nadal seksowne, bo miała na sobie czarną obcisłą sukienkę. Wyszła do klubu, podczas gdy jej koleżanki tańczyły wokół metalowych rur i usiadła przy barze. Nie za blisko i nie za daleko od Mattieu, po czym zamówiła drinka. Zagadnął do niej jakiś całkiem przystojny facet i przez jakiś czas z nim gawędziła, ale gdy zorientowała się, że nie jest zbyt bystry, po prostu urwała rozmowę i rozejrzała się po lokalu, odrzucając włosy do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Kiedy będę w twoim wieku, już dawno będę dziedziczką twojego majątku i nie będę musiała nic robić - rzuciła wesoło i pochyliła się w jego kierunku by po raz kolejny przez krótki moment poczuć smak jego ust, które tak uwielbiała. Nie wyobrażała sobie bez nich życia. Bez nich, bez dotyku Mattieu'a, bez dźwięku jego głosu, bez jego bliskości... Ogólnie bez całego pana Gossena, którego kochała ponad życie. Nie obchodziły ją nawet zniszczone relacje rodzinne, które kiedyś były dla niej niewyobrażalnie ważne. Teraz liczył się już tylko on. Dla niego poświęciła całe swoje wcześniejsze życie. Nie mogła już tego cofnąć.
    - Już wiem co zrobię, gdy mnie znów wkurzysz - dodała jeszcze, śmiejąc się cicho. Odłożyła zdjęcia na stolik nocny i usiadła na kolanach ukochanego.
    Sama nie bardzo miała mu co zrobić. Czasami miała wrażenie, że w ogóle go nie obchodzi, że grozi mu odejściem, czy czymś w tym stylu. Może groźba śmierci z rąk jej rodziców podziałałaby jakoś na niego? Choć szczerze w to wątpiła. Chyba nic nie mogło zmienić jego charakteru. Nawet ona choć wcześniej się łudziła, że jest inaczej. Nadal się łudziła, choć nie lubiła się do tego przyznawać.

    OdpowiedzUsuń
  56. [ może właściciel skusi się na wątek ze skromną barmanką? :D jeśli coś wymyślisz, to zacznę :) ]

    OdpowiedzUsuń
  57. Wywróciła oczami, podnosząc się i siadając na nim okrakiem. Równocześnie z jej ust wydobył się cichy chichot.
    - Oj, przemęczę się jakoś. Żeby nie było, że za nic dostałam te pieniądze - rzuciła rozbawiona. Położyła dłonie na jego brzuchu, badając przez koszulę jego rzeźbę.
    - Nie ja, a moi rodzice. Ja będę sobie tylko patrzeć - poprawiła go jeszcze beztroskim głosem. Jakby rozmawiali o planach na weekend.
    Oczywiście, żartowała. Nie chciała nawet myśleć o jego śmierci. Bała się jej i miała nadzieję, że to ona umrze pierwsza. Każda chwila bez niego była dla niej męczarnią, oddała mu całe swoje serce. Myśl, że mogłoby go zabraknąć była najokropniejszą rzeczą na świecie. Kochała go i to szalenie. Niektórzy, a właściwie większość tego nie rozumiała. Ona sama nie do końca pojmowała tego co się działo. Ale była pewna jednego - tego, że pan Gossen jest całym jej światem.
    Pochyliła się nad nim i musnęła ustami jego wargi. Miała świetny humor, a fakt że mężczyzna wrócił wcześniej z pracy tylko go poprawił. Za nic w świecie nie zamierzała mu teraz pozwolić zasnąć. Było jeszcze wcześnie, a wkrótce mieli mieć jeszcze mniej czasu dla siebie. Chciała wykorzystać tą sytuację.

    OdpowiedzUsuń
  58. Wywróciła oczami w głowie, słysząc jego pierwsze słowa. Teraz tak mówił, ale gdy dochodziło do kłótni... Świetnie radził sobie z cichymi dniami i innymi sprawami powiązanymi z tą sytuacją. Ale teraz nie chciała o tym myśleć. Nie chciała zastanawiać się kiedy znów zrobi się źle, kiedy znów ją zrani. To nie były najprzyjemniejsze myśli i na pewno nie wskazane w tym momencie.
    - Mhm... - wymruczała w odpowiedzi, pieszcząc powoli jego usta. Po chwili wyprostowała się, tym samym brutalnie przerywając pocałunek. - Właśnie chciałam spytać czy nie jesteś czasem głodny... - rzuciła wesoło. W sumie to lodówka była pusta, a ona nawet dzisiaj nie odwiedzała kuchni, ale co z tego... Warto było się z nim podroczyć. Ale może nawet lepiej, że nie gotowała. Bo o ile potrafiła upiec pyszne przysmaki, to dania obiadowe w ogóle jej nie wychodziły. No i nienawidziła surowego mięsa.
    Patrząc na twarz ukochanego, wciąż błądziła jedną dłonią po jego brzuchu. Miała pewną manię na punkcie "kaloryferów", a Mattieu posiadał wybitne cudeńko. Liczyła tylko na to, że zbyt szybko się nie zapuści. Co prawda kochała go głównie za... Bóg wie za co, ale na pewno nie tylko i wyłącznie przez wzgląd na wygląd. Miał także mnóstwo innych zalet, a fakt, że jak dla niej był cholernie seksowny był miłym dodatkiem do jego osobowości.

    OdpowiedzUsuń
  59. Zaśmiała się wesoło.
    - Bo to był kotlet - mruknęła, a jej nosek zmarszczył się zabawnie. Doskonale wiedziała, że jej danie najlepsze nie było, no ale trudno. Nie znaczyło to, że nie mogła chociaż trzymać się nadziei, iż było ono jadalne. Zwłaszcza, że do gotowania zabierała się maksymalnie raz na pół roku, bo każdy kto ją znał wiedział iż kucharką to ona nie zostanie.
    Chwyciła delikatnie jego policzek i znów przyciągnęła jego twarz do swojej twarzy, by móc go pocałować.
    - Jestem w stanie trochę poczekać - wymruczała do jego ust. Nie była głodna, a nawet jeśli to potrafiła sobie z nim radzić. Plus pomagał fakt, że Mattieu skupiał wszystkie jej myśli na sobie. Jego dotyk, zapach, bliskość - wszystko to było elektryzujące, przyprawiało ją o przyjemne dreszcze. Były dni i noce, gdy bezustannie chciała go czuć przy sobie, na sobie... Oczywiście, na początku ich związku zdarzały się one częściej, praktycznie ciągle go pragnęła. Teraz nieco się uspokoiła, choć daleko było im do życia jak w małżeństwie, gdzie seks zdarza się raz na rok. Zmieniło się tylko to, że potrafiła wytrzymać te godziny, które on spędzał w pracy, a ona na uczelni. I fakt, że gdy się już spotykali nie doprowadzała go do zawału ze zmęczenia.
    Wsunęła dłonie pod jego koszulę, by móc zacząć dokładniej badać fakturę jego skóry. Przy okazji ustami zsunęła się najpierw na jego ucho, a później powoli na szyję, przymykając oczy, by móc rozkoszować się bodźcami odbieranymi przez pozostałe zmysły.

    OdpowiedzUsuń
  60. Rosalie po przeprowadzce do Las Vegas, musiała znaleźć sobie jakąś pracę, aby opłacić studia. Przeglądała wiele ofert czy to w gazetach, internecie czy w urzędzie pracy, jednak żadne nie odpowiadały jej kryteriom, albo z kolei to ona nie spełniała warunków zatrudnienia. Robotę na stanowisku barmanki w klubie nocnym 'The Bank' dostała przypadkiem. Jej brat Johnny miał znajomości, załatwił jej rozmowę kwalifikacyjną i jakoś poszło.
    Dziewczyna mimo tego, że nie uśmiechała jej się praca w klubie, była bratu bardzo wdzięczna. Potrzebowała pieniędzy, więc w ostateczności podjęłaby się wszystkiego. Z czasem przyzwyczaiła się do nocnego trybu pracy i jej tempa, świńskich tekstów pijanych klientów, a obrazki śliniących się facetów na widok półnagiej, wyginającej się striptizerki już jej nie obrzydzały, wręcz zaczynały nudzić. Wszystko to nie robiło to na niej nawet najmniejszego wrażenia. Nie zwracała na nich uwagi, była obojętna i zajmowała się tym, co do niej należy.
    Pewnego wieczoru do klubu przyszedł właściciel. Usiadł przy barze i zamówił sobie drinka. Niestety tego dnia był strasznie duży ruch i przez pomyłkę Rose podała mu nie tego drinka, o którego prosił. W sumie nawet się nie zorientowała, że coś jest nie tak. Od razu poleciała obsługiwać pozostałych klientów.

    Rose

    OdpowiedzUsuń
  61. Oczywiście przez cały ten czas, gdy siedziała przy barze, udawała, że mężczyzny nie widzi. Tak było bezpieczniej. Nie ryzykowała, że znowu ich spojrzenia się spotkają, bo wtedy wręcz nie wypadałoby się do siebie nie odzywać. Szło jej całkiem nieźle, kiedy rozmawiała z tym niezbyt bystrym facetem, ale w momencie gdy go spławiła, zdała sobie sprawę, że jak nikt więcej do niej nie zagada, to będzie musiała stąd iść. W przeciwnym razie narazi się na kontakt z Mattieu, który najwyraźniej jej unikał od pamiętnej nocy.
    Nie zdążyła jednak nawet się zorientować, czy ktoś znajomy znajduje się w pobliżu, bo on się odezwał.
    Ukryła zdziwienie pod obojętnym, opanowanym wyrazem twarzy i spojrzała na niego.
    -Cześć, Gossen - oznajmiła swobodnie, odrzucając falowane włosy do tyłu. - Co u ciebie? - spytała jakby nigdy nic. Po chwili wzięła swój kieliszek z martini, złapała słomkę w dwa palce i upiła kilka łyków, ani na moment nie odwracając wzroku od jego oczu. Była już tak przyzwyczajona, że gdy z kimś rozmawiała, utrzymywała kontakt wzrokowy. Nie miała z tym zresztą nigdy problemu, bo należała do pewnych siebie osób, w przeciwieństwie do tych nieśmiałych ludzi, uciekających wzrokiem co sekundę, jakby się czegoś panicznie bali.

    OdpowiedzUsuń
  62. Skrzywiła się w myślach, słysząc jego słowa. Jej dobry humor zniknął jak za machnięciem różdżki. Wiedziała, że był starszy, ale i tak... Był facetem, prawda? Faceci uwielbiali seks. Mieli na niego ochotę niemalże zawsze. A zwłaszcza z kimś takim jak ona. Miała sporo kompleksów, jednak uważała, że potrafi wzbudzić męskie pożądanie. Tymczasem on po raz kolejny rezygnował z przyjemności, bo twierdził, że jest zmęczony. Może nie robił tego zbyt często, ale jej wystarczało, by czuć się jak najmniej atrakcyjna osoba na świecie; by znów zacząć podejrzewać go o zdradę. Bo dla niej było to oczywiste - albo była tak okropna, że go nie pociągała, ewentualnie znudziła się mu, albo już wcześniej zaspokoił swoje żądze z inną, co i tak prowadziło do tego, że nie pociągała go wystarczająco.
    Niemniej odpowiedziała na jego pocałunek, tyle że krócej. Jakby nie było wciąż była podniecona. Raczej trudno było się jej denerwować, gdy jego palce zaciskały się na jej pośladkach, a jego usta pieściły jej wargi.
    Westchnęła cicho, wywracając oczami, gdy usłyszała jego wytłumaczenia. Przesadzał. Nie był jeszcze aż tak stary. A jeśli był... to dlaczego ją zdradzał?
    - Jasne - mruknęła, podnosząc się z łóżka. Co miała zrobić? Zgwałcić go? Raczej irracjonalna wizja dwudziestoletniej kobiety gwałcącej prawie czterdziestolatka.

    OdpowiedzUsuń
  63. Irytował ją i to cholernie. Ta jego pewność siebie, jakby błahe podejście do ich związku... Nie mogła mu nic zrobić. Jakkolwiek mocno by jej nie zranił, ona nie potrafiła go ukarać. Bo niby jak? Odejść? Nie była w stanie wyobrazić sobie życia bez niego. Ciche dni, czy przerwy też na niego nie działały. Wiedział, że i tak wróci.
    Gdy wziął ją na ręce, westchnęła cicho, jednak nie potrafiła się nie zaśmiać, kiedy przerzucił ją przez ramię. Nic nie mogła poradzić na to, że tak bardzo go kocha i nie potrafi się na niego obrażać.
    - Jesteś okropny - mruknęła, całując go w szyję.
    Gdy ten zamawiał pizzę, ona włączyła telewizor i zaczęła skakać po kanałach, w sumie nawet nie patrząc na to co leci. Wciskała tylko jeden guzik w pilocie i zmieniała programy.
    W odpowiedzi na jego pytanie, wzruszyła ramionami. Ona właściwie odchudzała się bez przerwy. Nawet gdy teoretycznie jadła co chciała, ciągle patrzyła na kalorie lub myślała o tym, że powinna schudnąć.
    - Aktualnie nie - odpowiedziała po krótkim namyśle.
    Mężczyzna znał jej przeszłość i wszystkie problemy. Gorzej było z teraźniejszością, bo nie wiedział, że od czasu do czasu dziewczyna nadal ma ataki bulimiczne. Wolała mu o tym nie mówić. Bo w końcu nie było to nic czym można by się chwalić. Poza tym po co dostarczać mu zmartwień?

    OdpowiedzUsuń
  64. Faktycznie, nie byłoby najlepiej gdyby się dowiedziała. Chociaż prawda była taka, że oni nawet nic do siebie nie czuli. Był między nimi jedynie pociąg fizyczny. Oczywiście, trudny do zneutralizowania i mogący być fundamentem związku, ale w tym przypadku nic takiego się nie zapowiadało. Marissa nie zamierzała wchodzić między tych dwoje, szczególnie, że gdy chciała, każdy inny facet padał przed nią na kolana.
    Mimowolnie zaśmiała się, gdy usłyszała jego wypowiedź na temat hotelu. Teatralnie rozejrzała się dookoła, jakby spodziewała się, że ściany zaczną pękać i wszystko się zawali, albo jakby już wszystko zdążyło popaść w ruinę.
    -Tak, zauważyłam - oznajmiła wesoło. - U mnie jak najbardziej w porządku. Nic się nie zmieniło właściwie. No może oprócz tego, że podnieśli mi pensję, z czego jestem bardzo zadowolona - nagle naszły ją wątpliwości, czy aby mężczyzna nie wygadał się przed ukochaną o ich małym wybryku. - Mattieu, ty...nie powiedziałeś mam nadzieję o niczym swojej dziewczynie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  65. Jakkolwiek to odebrał, doszedł do błędnych wniosków. To nie tak, że była bezwstydna a jej hobby to podrywanie żonatych lub mających dziewczyny facetów. Spytała go o to, bo uznała, że nie ma sensu udawać przed samymi sobą, że nic się nie wydarzyło i warto wyjaśnić sobie pewne sprawy. Chciała wiedzieć, czy nie zmiękł i się nie wygadał. Bo zdawała sobie sprawę, że nie wszyscy mieli na tyle silny charakter, by utrzymywać coś w sekrecie, nawet jeśli pozornie nic to dla nich nie znaczyło. Przecież oboje byli pijani i nie do końca nad sobą panowali. W przeciwnym razie nigdy by do tego nie doszło. Teraz pozostawało zachowywać się jak dorośli i pogodzić z przeszłością, której nie da się zmienić.
    -Nie bój się. Nie wie o tym nikt oprócz naszej dwójki i zapewniam się, że nikt więcej się nie dowie. A przynajmniej nie ode mnie. No dobra, skoro już to wiem, to możemy zejść na lepsze tematy. Jak minął ci weekend?

    OdpowiedzUsuń