piątek, 14 września 2012

Nie wierzę, że kobieta jest gorsza od mężczyzny.



I had to have this talk with you
Zadziwia inteligencją, zachwyca urodą, przeraża sprytem, wyrachowaniem, zimną kalkulacją. Nazywa się Jolene Gray, a ci nieliczni nieszczęśliwcy, którym dane było zostać jej przyjaciółmi, zwą ją Jo.
My happiness depends on you
Przybyła właściwie nie wiadomo skąd – a raczej wiadomo, tylko, że nikt nie chce o tym mówić. Co najwyżej w kontekście „niech tam idzie z powrotem i nie wraca” albo „lepiej by było, gdyby nigdy stamtąd nie wyjeżdżała”. Boją się. Jej czy jego, Mattieu Gossena, właściciela La Bayou  i jej faceta?
And whatever you decide to do, Jolene
Kiedy tu trafiła, była nikim. Zwykłą, choć utalentowaną pokerzystką, która w ciągu jednej nocy chciała odmienić swoje życie na lepsze. W żetonach miała kilkaset dolarów, ale szło jej nadzwyczaj dobrze. Początkowo ogrywała tych wszystkich napalonych facetów na małych sumach, ale kilka mniejszych uformowało jedną dużą, więc postanowiła zagrać ze starymi kasynowymi wygami. A gdy ograła i tych, podeszło do niej dwóch miłych panów i zabrało do szefa. Nie oszukiwała, nic na nią nie mieli, ale Jolene miała coś na właściciela kasyna. Oko. A gdy Jo ma na kogoś oko, to… Przepadł z kretesem.
Your beauty is beyond compare
To nie była szaleńcza, namiętna miłość jak z bajki. Ale czy to w ogóle można nazwać miłością? Drą na siebie mordy, rzucają w siebie przeróżnymi epitetami i – zazwyczaj cennymi – przedmiotami, biją się, zdradzają… Ale zawsze do siebie wracają. Na pewno nie o to w tym chodzi, ale jak można by inaczej z Gray? Ona jest jak żywioł, niespokojna, nigdy nie ujarzmiona. Ani burzliwa woda, ani stabilna ziemia, ni ulotne powietrze. To prawdziwy, wieczny ogień, napędzany nie wiadomo czym. Nienawiścią? Namiętnością? Obu jest w niej wiele. Ale nie dowiesz się, póki tego nie ugasisz.
 With flaming locks of auburn hair
Zawsze dostaje to, czego chce, bo jest zdecydowana osiągnąć cel. Samodzielna, niezależna. Prawdziwa kocica. Jak to było? „To nie ty masz kota, to kot ma ciebie”, a inaczej myślą jedynie głupcy. I jedynie głupcy sądzą, że nieczuła, wredna Jolene ma w sobie okruchy dobroci i człowieczeństwa. Ale wiecie co? Nawet oni czasem mają rację.
 With ivory skin and eyes of emerald green
Jak to właściwie z tą jej dobrocią jest? Na pewno nie okazuje jej wprost. Mało co okazuje w ten sposób, ale z tym ma szczególne problemy. Czasami zgubi trochę pieniędzy, przechodząc koło człowieka leżącego na chodniku, albo przypadkiem postanowi resztę drogi w metrze postać, a jej miejsce zajmuje jakaś staruszka lub ciężarna kobieta, która akurat stała nieopodal. Uśmiecha się lekko, niemalże niezauważalnie, widząc zwierzaki czy bawiące się dzieciaki, ale sama tych drugich w życiu nie sprowadziłaby na świat. Bała by się. Po tym co przeszła? W życiu! 


Jolene Gray ma dwadzieścia pięć lat, a urodziła się dokładnie 18 sierpnia 1987 roku. Nie należy do najwyższych, mierzy zaledwie metr sześćdziesiąt cztery, ale mimo wszystko ma długie nogi. Wzrostu dodaje sobie butami na wysokim obcasie. 
Jest drobna, może nawet filigranowa, ale umięśniona, jak na tancerkę – którą w przeszłości była – przystało. Ma długie, sięgające pasa włosy, w kolorze z pogranicza ciemnego brązu i czerni, a także oczy w ładnym, ciemnym i głębokim odcieniu zieleni, którymi mrozi lub dodaje odwagi, zależnie od sytuacji. Ubiera się w ubrania jedynie znanych marek i projektantów lub takich, u których przewiduje nagłe dojście do sławy. Zazwyczaj ma rację.


[Twarzy użyczyła Cheryl Cole. 
Zapraszam do wątków ;]

12 komentarzy:

  1. [ jej, jaka cudna ;) takiego kurwiska (za przeproszeniem) mi tutaj brakowało. Margoś gotowa jest się z nią zmierzyć? Masz ochotę? ^^ ]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Witam serdecznie. ; ) masz ochotę na wątek z moją Amelią.? ; >]

    OdpowiedzUsuń
  3. [no spoko spoko.]
    Amelia miała pierwszy wolny dzień od pracy od dłuższego czasu. Nie bardzo wiedziała co ma zrobić z ilością czasu, więc po śniadaniu poszła na zakupy, do fryzjera i manicurzystki. Jej paznokcie były teraz beżowe z malutkimi diamencikami. Na obiad pojechała do wegetariańskiej restauracji. Chciała się trochę rozerwać, więc poszła najpierw do apartamentu przebrać się w obcisłą czerwoną sukienkę z głębokim dekoltem, a następnie do kasyna. Trochę się porozglądała, po czym usiadła przy jednym ze stołów i ograła wszystkich mężczyzn. Uśmiechnęła się do nich przepraszająco. Po kilku takich turach poszła do baru się napić. Dostrzegła kobietę, której jeszcze nigdy tu nie widziała. Podeszła do niej z uprzejmym uśmiechem, który zawsze przyjmowała przed klientami.
    -Witaj, jestem Amelia Rowena Sanz. Nigdy Cię tu nie widziałam. Mogę wiedzieć jak się nazywasz?

    OdpowiedzUsuń
  4. [ Buźki użyczyła Alexandra Breckenridge :)
    Ja mam nieco inny pomysł na powiązanie. Otóż.. Jolene, jako dziewczyna Gossena, może być zazdrosna o Margo, która jest przyjaciółką Matta. No i on się nią tak opiekuje, itd. więc ich relacja mogłaby się opierać na wzajemnych zgryźliwościach, jednak ze względu na mężczyznę się względnie tolerują. Co Ty na to? ]

    OdpowiedzUsuń
  5. [ Pomysłu na wątek aktualnie nie mam, ale jakby wpadło mi coś do głowy, to zapewne się odezwę. Co do wizerunku mej Moiry, na fotografiach oraz gifach widnieje niejaka Lana del Rey. I o ile Twoja karta postaci na innym blogu nie będzie kopią mojej, to zabronić Ci korzystania z twarzy panny del Rey nie mogę. Ale przyznam szczerze, że długo naszukałam się tych wszystkich zdjęć, i wolałabym nie spotykać się z nazbyt dużym plagiatem. ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Jolene świetnie wiedziała, że nienawidził, gdy się spóźniała. On zawsze był piekielnie punktualny, cenił to sobie niemal tak bardzo jak pieniądze na koncie. A to była wysoka ranga, choć nie zajmowała pierwszego miejsca.
    Był ubrany schludnie i zadbanie, jak zawsze; wokół niego roztaczał się drażniący aromat drogich perfum Armaniego a błękitna koszula pod marynarką dodawała mu jeszcze więcej powagi i potrzebnego uroku. Nie wyglądał na swój wiek, coprawda pojawiło mu się kilka zmarszczek ale wcale nie przypominał starego pocącego się biznesmena z wielkim brzuchem, na którego lecą kobiety tylko i wyłącznie ze względu na kasę.
    Siedział w restauracji, nieco nerwowo czekając na jej przybycie. Mieli rocznicę, nie zapomniał. To już powinien być ogromny plus dla niego. Tymczasem ona zabrała wielki minus, za prawie dwudziestominutowe spóźnienie, ale nie potrafił się na nią gniewać; gdy tylko uśmiechnęła się do niego w progu restauracji perfidnie zapomniał o całej złości. Przerażał go fakt, jak bardzo na niego działała. Potrafiłby przepisać jej całe kasyno gdyby tylko dobrze z nim rozmawiała.
    - Spóźniłaś się - oznajmił na przywitanie, wstając z krzesła. Ale w jego głosie nie pobrzmiewała nuta złości, tak jakby bardziej to oznajmiał.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Uuu, suczita. Na każdym blogu taka się przydaje. Podoba mi się. Wizerunek też, wieki temu miałam raz Cheryl na twarzyczce. Dobry wybór.]

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnął się lekko na dźwięk jej melodyjnego głosiku przy uchu.
    - Zawsze wiesz jak owinąć sobie mnie wokół palca, diablico - stwierdził z rozbawieniem, siadając naprzeciwko dziewczyny. Czasami zdawał sobie sprawę jak bardzo ją kochał, a czasem tylko bardziej nienawidził. Przeklinał nieraz te wszystkie momenty w których był totalnie bezsilny wobec jej uroku i tylko pokazywał jak bardzo jest w niej zakochany. Nigdy nie lubił być słaby, zawsze chciał prezentować się jako silny pewny siebie mężczyzna, a nie jakaś pi*da będąca pod władzą własnej dziewczyny. O nie, co to to nie. Nie mógł sobie na to pozwolić.
    - Pięknie wyglądasz - rzucił do Jolene, przyglądając jej się z lekkim uśmiechem

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie wiedział komu w tym związku bardziej zależy. Chyba jednak on bardziej przejmował się utrzymaniem ich wiszącej na włosku relacji. Te wszystkie zdrady i kłótnie wcale nie czyniły go mocniejszym a tym bardziej stabilniejszym, ale zależało mu na niej chociaż on nie był pewny jej uczucia. To jednak nie jego wina, że zawsze lubił komplikować sobie życie i zamiast znaleźć starszą uczciwą kobietę która nawet by nie myślała o zdradach. Ale nie on zawsze wolał młode piękne i szalone... To się chyba kryzys wieku średniego nazywa.
    - Widzisz, staram się jak mogę. Dwa lata to nie taki krótki czas. Poza tym nie mieliśmy ostatnio dla siebie czasu, a ty od naszego łóżka wolałaś inne - odparł ale bez pretensji w głosie. Wiedział, że zaniedbuje ją pod wieloma względami.
    Mattieu

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na forum ogólnotematyczne z Pretty Little Liars w tle. Znajomość serialu nie jest konieczna. Zamierzasz dołączyć? Zaproś swoich znajomych https://gotsomesecrets.fora.pl/

    OdpowiedzUsuń